Sprawozdanie z meczu #WISCHR.
Spotkanie przy Reymonta od pierwszych minut toczyło się pod dyktando gospodarzy, którzy początkowo nie potrafili przekuć swojej przewagi na konkrety pod bramką rywala. Jako pierwsi groźnie zaatakowali goście - w 13. minucie Steblecki wyłuskał piłkę w środkowej strefie boiska, po czym popędził w kierunku bramki, ale nie zdołał pokonać Biegańskiego. Dla podopiecznych trenera Sobolewskiego był to sygnał ostrzegawczy, który podziałał na nich mobilizująco, bowiem pięć minut później kibice mogli fetować trafienie Białej Gwiazdy po tym, jak piłkę głową do siatki skierował Miki Villar. Na tym się jednak nie skończyło, bo nie minęło kolejnych pięć minut, a Wisła prowadziła już różnicą dwóch goli. Tym razem na listę strzelców wpisał się Fernández, precyzyjnie uderzając sprzed pola karnego.
Gol do szatni
Ekipa z Głogowa była niczym bokser po przyjęciu dwóch mocnych ciosów - lekko oszołomiona i za wszelką cenę próbująca wrócić na dobre tory. Starania drużyny dowodzonej przez trenera Gołębiewskiego zostały nagrodzone w 39. Minucie, kiedy to Wolsztyński bezpośrednim uderzeniem z rzutu wolnego zdobył bramkę kontaktową. Ostatnie słowo należało jednak do Fernándeza. Chwilę przed zejściem do szatni najlepszy piłkarz marca Fortuna 1. Ligi skorzystał z kapitalnej wrzutki Junki i celnym strzałem głową dał swojej drużynie dwubramkowe prowadzenie.
Po raz siódmy
Na drugą połowę drużyna z Dolnego Śląska wyszła nieco odważniej, wysoko ustawiając się na połowie Wiślaków, stawiając wszystko na jedną kartę. Krakowianie grali jednak swoje i umiejętnie wychodzili spod pressingu zakładanego przez rywali, poszukując tym samym trafienia numer cztery. To nadeszło w 77. minucie, a w protokole sędziowskim zapisał się Rodado, dobijając uderzenie. Wisła utrzymała przewagę i zgarnęła siódme z rzędu ligowe zwycięstwo!