TS Wisła Kraków SA

Mistrzowska Opowieść – część VI – Lazio Rzym

4 lata temu | 27.04.2020, 18:20
Mistrzowska Opowieść – część VI – Lazio Rzym

Wspomnienia skrzydłowego Wisły.

Festiwal goli w Rzymie

Zawodnicy Wisły po wyeliminowaniu Schalke nie mogli się doczekać kolejnego rywala w Pucharze UEFA. „O wylosowaniu Lazio dowiedziałem się podczas zgrupowania reprezentacji. Z ówczesnym selekcjonerem, Zbigniewem Bońkiem, zastanawialiśmy się, kogo przydzieli nam los. Trafiło na Lazio. Trener od razu nas uświadomił, z jak mocnym przeciwnikiem mamy do czynienia. Patrząc na skład Lazio momentalnie można było zauważyć światowe gwiazdy, ale trener Boniek powiedział, że nie jest to zespół, którego nie można przejść. Miał większość z nas w reprezentacji i wiedział, co mówi” - rozpoczyna „Kosa”.

Pierwszy mecz odbył się w stolicy Włoch i obfitował w wiele bramek. „W Rzymie, podobnie jak wcześniej w Parmie, nie do końca mieliśmy jeszcze świadomość, co możemy zrobić. Gdy spojrzało się na zespół Lazio, było widać takie gwiazdy, jak Simeone, Chiesa i inni. Mocno zastanawiałem się, jak przeskoczyć, obiec, minąć czy oszukać obrońców. Szukałem słabych stron u Fernando Couto czy schematów stałych fragmentów gry” – mówi Kosowski.

Rzymianie objęli prowadzenie po golu Lazeticia, kwadrans później Kalu Uche sprytnie oszukał defensorów rywali i doprowadził do wyrównania. Jeszcze przed przerwą Lazio strzeliło drugiego gola po przypadkowym odbiciu piłki od Jopa. Po przerwie Maciej Żurawski dwukrotnie pewnie egzekwował „jedenastkę”, a końcowy rezultat meczu został ustalony w 71. minucie przez Chiesę.

Lazio Rzym – Wisła Kraków 3:3 (2:1)
1:0 Lazetic 22’
1:1 Uche 39’
2:1 Jop (sam.) 44’
2:2 Żurawski 50’
2:3 Żurawski 63’
3:3 Chiesa 71’

Lazio: Luca Marchegiani - Massimo Oddo, Fernando Couto, Sinisa Mihajlović, Giuseppe Pancaro, Nikola Lazetic (61' Cesar), Dino Baggio (73' Dejan Stankovic), Fabio Liverani, Diego Simeone (55' Claudio Lopez), Stefano Fiore, Enrico Chiesa
Wisła: Angelo Hugues - Marcin Baszczyński , Arkadiusz Głowacki, Mariusz Jop, Maciej Stolarczyk, Kalu Uche, Mauro Cantoro (75' Mirosław Szymkowiak), Paweł Strąk, Kamil Kosowski, Marcin Kuźba, Maciej Żurawski (77' Daniel Dubicki)

Niedosyt przy Reymonta

Piątego marca 2003 roku Wiślacy podejmowali u siebie piłkarzy z Rzymu. Już w czwartej minucie Kuźba wykorzystał podanie Uche i przybliżył graczy Białej Gwiazdy do awansu. Niestety drużyna z Włoch zdołała odwrócić losy meczu. Najpierw Couto wykorzystał centrę z rzutu rożnego, a w drugiej połowie Chiesa uderzył celnie w dolny róg bramki Huguesa. „Gdy ostatnio oglądałem urywki naszych spotkań z Lazio na antenie TVP Sport, to musiałem przyznać, że rywal był delikatnie lepszym zespołem. Indywidualnie prawdopodobnie tak było. W dwumeczu mieli więcej niewykorzystanych sytuacji od nas, ale my przy większym szczęściu powinniśmy wyeliminować rzymian z pucharu UEFA” – zaznacza Kamil Kosowski. „Może nie zrobię dobrej reklamy, ale wrócę do tego, od czego się zaczyna układanie zespołu, czyli bramkarza. W naszym przypadku był nim Angelo Hugues. To był nowoczesny bramkarz na tamte czasy, znakomicie operował nogami. Na ekstraklasowym podwórku był to kosmiczny poziom, dobrze bronił również w pucharach. Jednak na poziomie międzynarodowym brakowało mu piłkarskiego szczęścia i zdarzyło się, że piłka wpadała do bramki. Nie mam mu tego absolutnie za złe, to bardzo fajny człowiek. Przeżyliśmy super czasy na boisku i poza nim” – mówi jedna z wiślackich legend.

Wisła Kraków - Lazio Rzym 1:2 (1:1)
1:0 Kuźba 4’
1:1 Couto 21’
1:2 Chiesa 55’

Wisła: Angelo Hugues- Marcin Baszczyński, Arkadiusz Głowacki, Mariusz Jop, Maciej Stolarczyk, Kalu Uche, Mauro Cantoro, Paweł Strąk (65' Mirosław Szymkowiak), Kamil Kosowski, Marcin Kuźba (72' Daniel Dubicki), Maciej Żurawski (79' Grzegorz Pater)
Lazio: Luca Marchegiani - Jaap Stam , Paolo Negro , Fernando Couto , Giuseppe Favalli , Stefano Fiore, Dejan Stanković (89' Liverani), Diego Simeone, Cesar (65' Lazetic), Chiesa (77' Giannichedda), Claudio Lopez

„Sam nie miałem w głowie świadomości, ile możemy ugrać. Nasza drużyna po prostu wychodziła na boisko i dawała z siebie maksa. Jeżeli przeciwnik pozwalał, to strzelaliśmy gole niezależnie od tego, czy był to Stomil Olsztyn czy Lazio Rzym. Jeśli ktoś pozwalał na konstruowanie akcji, to my to po prostu robiliśmy. Z takim nastawieniem wchodziłem na boisko, taką miałem filozofię i taką mam do dziś. Na mojej pozycji zawsze będę zachęcać ludzi do strzałów, dryblingów, dośrodkowań, do ciągłego próbowania. Być może wtedy był mniejszy nacisk na organizację gry, ale emocji czystych było więcej niż obecnie w grze” - kończy szóstą część „Mistrzowskiej Opowieści” Kamil Kosowski.

Udostępnij
 
6427640