Sprawozdanie z meczu Wiślaków.
Krakowianie przystąpili do niedzielnego starcia w bojowych nastrojach. Reprezentacyjna przerwa tchnęła nowego ducha w małopolską drużynę, a postać nowego szkoleniowca zwiastowała początek nowej rzeczywistości. Trener Artur Skowronek nie przewietrzył szatni, jednak nieco uchylił drzwi i wpuścił do środka trochę świeżego powietrza - w wyjściowej jedenastce pojawił się Marcin Wasilewski, który zastąpił Rafała Janickiego, a miejsce Vukana Savicevicia zajął Damian Pawłowski. Od pierwszego gwizdka na murawie zameldował się także Jakub Błaszczykowski - w poprzedniej kolejce kapitan Białej Gwiazdy zaliczył 20-minutowy występ, natomiast dzisiaj miał okazję na zdecydowanie dłuższą obecność na boisku. W ekipie Wojskowych zabrakło m. in. Łukasza Brozia i Piotra Celebana, a Mateusz Radecki odpoczywał z powodu nadmiaru żółtych kartek.
Już pierwsza akcja mogła zakończyć się bramką dla Śląska. Wrocławianie wpadli w pole karne gości i można powiedzieć, że tylko cud uratował krakowian od utraty gola. Wojskowi kontynuowali huraganowe ataki - w 2. minucie Robert Pich pomylił się o centymetry, a piłka minęła prawy słupek. W odpowiedzi Wiślacy ruszyli z kontratakiem - Pawłowski popędził na bramkę rywala i został nieprzepisowo zatrzymany przez jednego z obrońców gospodarzy. Sędzia Stefański początkowo podyktował rzut rożny, jednak zdecydował się zweryfikować swoją decyzję i po analizie VAR przyznał małopolskiej ekipie rzut karny. Do jedenastki podszedł kapitan Białej Gwiazdy Jakub Błaszczykowski, i pewnym strzałem pokonał Matusa Putnockiego. Podopieczni trenera Lavicki próbowali swoich sił zarówno w ataku pozycyjnym, jak i szybkich kontrach, jednak największe zagrożenie stwarzały dośrodkowania.
W 17. minucie bliski szczęścia był Stiglec, jednak jego indywidualna akcja nie zakończyła się celnym strzałem. Wrocławianie raz po raz stawali przed szansą dorzucenia futbolówki w szesnastkę przeciwników, jednakże albo wrzutka kończyła swój los na głowach defensorów przyjezdnych, albo bezpiecznie lądowała w rękawicach Michała Buchalika. Trzy minuty później Wojskowi wpakowali piłkę do wiślackiej siatki, a na trybunach Stadionu Miejskiego zapanowała radość. Po chwili o uderzenie z dystansu pokusił się Basha - fenomenalny strzał pomocnika Wisły zatrzymał się na poprzeczce bramki Śląska.
Chwilę przed zakończeniem drugiego kwadransa potyczki mogliśmy być świadkami pięknego trafienia. Zachęcony całkiem udaną próbą Bashy, na uderzenie z dalszej odległości zdecydował się Żivulić, jednak golkiper drużyny z Reymonta popisał się kapitalną interwencją i przeniósł atomowy strzał nad poprzeczką. Piłkarze z Wrocławia często kończyli swoje akcje uderzeniami z dystansu - kolejna próba, tym razem autorstwa Picha, minęła lewy słupek bramki Wisły. Gospodarze dopięli swego jeszcze przed zakończeniem pierwszej części starcia. Dośrodkowanie z rzutu rożnego na gola zamienił Wojciech Golla, a do wyobraźni krakowian powróciły koszmary związane z obroną stałych fragmentów gry. W doliczonym czasie Biała Gwiazda miała jeszcze jedną sposobność na powiększenie bramkowego dorobku. Do nieruchomej piłki podszedł Sadlok - niestety śliska murawa nie ułatwiła zadania strzelcowi, a futbolówka otarła się o mur złożony z zawodników Śląska i wyszła za linię końcową boiska. Daniel Stefański nie pozwolił na wznowienie gry i zaprosił obie jedenastki do szatni.
O jedną bramkę lepsi
Wiślacy rozpoczęli drugą odsłonę pojedynku w nieco zmienionym składzie - Davida Niepsuja zastąpił Łukasz Burliga. Pierwsze 15 minut po zmianie stron upłynęło pod znakiem fizycznej walki i rwanej, mało widowiskowej gry. Ci, którzy przed telewizorami zasiedli spóźnieni, niewątpliwie nie stracili zbyt wiele - dopiero w 62. minucie krakowianie przedostali się pod pole karne gospodarzy, jednak dogranie Błaszczykowskiego nie przyniosło zamierzonego efektu. W 68. minucie swoich sił spróbował Mączyński, a uderzenie kapitana Śląska nieznacznie minęło bramkę Wisły. Chwilę później trener Skowronek wykorzystał drugą zmianę. W miejsce zmęczonego Pawła Brożka pojawił się Aleksander Buksa.
W okresie między 69, a 73 minutą mogliśmy zaobserwować przewagę Białej Gwiazdy, jednak jeden z rzutów rożnych zakończył się dosyć zaskakującą kontrą dolnośląskiej ekipy, a by ratować swoją drużynę, Buchalik wyszedł aż na 35 metr i przeciął podanie do napastnika Wojskowych. W 75. minucie obaj szkoleniowcy posłali w bój kolejnych rezerwowych - swoją szansę dostał Savicević, a po stronie Wojskowych z ławki podniósł się Cholewiak. Mimo braku wyraźnej dominacji któregokolwiek z zespołów, to Śląsk okazał się bardziej konkretny, a zamieszanie w polu karnym Wiślaków wykorzystał Mączyński, kierując piłkę do siatki swojego byłego klubu. Po zdobyciu drugiej gospodarze złapali wiatr w żagle i zamknęli Białą Gwiazdę na jej własnej połowie. Na 5 minut przed upływem regulaminowego czasu gry w niemal 100-procentowej sytuacji fatalnie przestrzelił Pich. Wynik ustalony w 77. minucie nie uległ zmianie już do ostatniego gwizdka, a z kolejnych 3 punktów cieszyli się podopieczni Vitezslava Lavicki. Chociaż Wiślakom nie można odmówić zaangażowania, Twierdza Wrocław po raz kolejny nie uległa atakom ligowego rywala.
Śląsk Wrocław - Wisła Kraków 2:1 (1:1)
0:1 Błaszczykowski (k.) 10'
1:1 Golla 45'
2:1 Mączyński 77'
Śląsk Wrocław: Putnocky - Dankowski, Puerto, Golla, Stiglec - Płacheta (84' Samiec-Talar), Żivulić, Mączyński, Chrapek (90' Gąska), Pich - Exposito (75' Cholewiak)
Wisła Kraków: Buchalik - Niepsuj (46' Niepsuj), Wasilewski, Klemenz, Sadlok - Basha, Jean Carlos - Boguski, Pawłowski (75' Savicević), Błaszczykowski - Brożek (69' Buksa)
Żółte kartki: Mączyński
Sędziował: Daniel Stefański (Bydgoszcz)