TS Wisła Kraków SA

Manu: Możemy winić samych siebie

2 lata temu | 19.04.2022, 01:37
Manu: Możemy winić samych siebie

Wywiad po meczu ze Śląskiem Wrocław.

Akcja, która w 6. minucie spotkania poszła prawą stroną boiska i po której padła pierwsza bramka na wrocławskim stadionie mogła się podobać. Dobre podanie od Tsitaishviliego, szybkie wyjście do przodu Gruszkowskiego i wykończenie Manu. „Widziałem, że Gio miał piłkę, a Grucha wybiegał do przodu i w tej sytuacji musiałem znaleźć się pod bramką przeciwnika. Jak tylko zobaczyłem, że dotarł w pole karne, najszybciej jak mogłem pobiegłem, żeby być przy drugim słupku i wpakować piłkę do siatki” – spokojnie opisał okoliczności swojego pierwszego trafienia dla Wisły 28-letni zawodnik.

Jedna bramka to za mało

Tuż po rozpoczynającym spotkanie gwizdku arbitra - i nie czekając na nic - Wiślacy z zapałem ruszyli na bramkę rywala, próbując rozbić jego szyki obronne, co udało się bardzo szybko. Jednak pomimo kreowanych z upływem minut kolejnych okazji, podopieczni Jerzego Brzęczka nie potrafili udokumentować swojej przewagi, co skrzętnie wykorzystali gospodarze wyrównując i w ostatecznym rozrachunku doprowadzając do remisu. „Oczywiście jestem rozczarowany tym jednym punktem, ponieważ w pierwszej połowie meczu mieliśmy tak wiele okazji, że myślę, iż spokojnie powinniśmy strzelić dwa czy trzy gole. Przy dwu- lub trzybramkowym prowadzeniu do przerwy mecz byłby łatwiejszy. Przeciwnik nie miał wiele do powiedzenia i możemy winić samych siebie, że nie trafiliśmy więcej razy w pierwszej odsłonie spotkania. W drugiej połowie mieliśmy z kolei mecz walki i sytuacja mogła rozwinąć się w obie strony” - wyraził swoją opinię Manu, dodając: „Byliśmy mocni. Analizowaliśmy rywala i wiedzieliśmy, jakie są jego słabe strony, z czego staraliśmy się zrobić użytek. Myślę, że wychodziło nam to dobrze, ale nie strzeliliśmy wystarczająco dużo goli”.    

Niesatysfakcjonujący remis

Czy zmiana charakteru kolejnych 45 minut starcia mogła być spowodowana przeważającą obawą przed utratą kolejnego gola i w konsekwencji porażką komplikującą jeszcze bardziej sytuację w tabeli? „Może w drugiej części byliśmy bardziej ostrożni z tyłu, także z piłką, bo nie chcieliśmy dopuścić do straty kolejnej bramki. Zabezpieczaliśmy ją i byliśmy otwarci na kolejne dwa lub trzy kontrataki. Mieliśmy trochę kontr w tej drugiej połowie, ale zabrakło wykorzystania ich z zimną krwią, więc skończyło się remisem 1:1. Myślę, że całościowo jesteśmy rozczarowani tym jednym punktem” - podsumował autor trafienia dla Białej Gwiazdy.

Udostępnij
 
6453288