Rozmowa z bramkarzem Wisły.
Wiślacy już w 3. minucie objęli prowadzenie, jednak gospodarze potrafili szybko odpowiedzieć i po samobójczej bramce Lukasa Klemenza doprowadzili do wyrównania. Jak ta sytuacja wyglądała z perspektywy Mateusza Lisa? „Dużo szczęścia miała Pogoń w tej sytuacji, bo zdołałem obronić pierwszy strzał, ale futbolówka trafiła pod nogi Lukasa, niefortunnie się odbiła i wpadła do siatki. To jest piłka nożna i takie sytuacje po prostu się zdarzają” - rozpoczął bramkarz.
Jeden punkt zamiast trzech
Krakowianie konsekwentnie ruszyli do ataku i strzelili drugą bramkę. Podopieczni trenera Artura Skowronka nie zdołali jednak utrzymać korzystnego rezultatu do końca spotkania, bowiem w ostatniej akcji meczu do wyrównania doprowadził Konstantinos Triantafyllopoulos i pozbawił Białą Gwiazdę kompletu punktów. Wiślacki golkiper nie mógł pogodzić się z końcowym wynikiem. „Wielka szkoda, bo dobrze weszliśmy w ten mecz i szybko strzeliliśmy bramkę, a później potrafiliśmy ponownie objąć prowadzenie. Bardzo trudno jest pogodzić się z tym remisem, tym bardziej, że straciliśmy gola w ostatnich sekundach i to bardzo boli. Takie mecze trzeba wygrywać. W pewnych momencie za bardzo się cofnęliśmy, zabrakło pressingu i doskoku, by rywal nie dochodził tak łatwo do sytuacji pod naszą bramką. Musimy jednak szybko zapomnieć o tym, co wydarzyło się w Szczecinie i skupić się na kolejnych meczach, które są przed nami” - stwierdził Wiślak.
W oczekiwaniu na zwycięstwo
23-letni bramkarz, mimo braku wygranej, dostrzegł kilka pozytywów w grze swoich kolegów. „Wszyscy mocno pracowali, aby wygrać i mieliśmy to zwycięstwo na wyciągnięcie ręki. Myślę jednak, że nie był to zły mecz w naszym wykonaniu, bo potrafiliśmy sobie stworzyć kilka dogodnych sytuacji do zdobycia bramki. Nie wystarczyło to jednak do wywalczenia trzech punktów. Musimy wszystko dokładnie przeanalizować i w piątek przed własną publicznością zgarnąć pełną pulę” - zakończył swoją wypowiedź Mateusz Lis.