TS Wisła Kraków SA

Konferencja przed #WISSPA | Część 2

3 miesiące temu | 14.08.2024, 19:52
Konferencja przed #WISSPA | Część 2

Środa to dzień aktywności medialnych przed rewanżowym meczem #WISSPA. Na konferencji prasowej z dziennikarzami tym razem spotkali się trener Kazimierz Moskal i zawodnik Wiktor Biedrzycki.

Kazimierz Moskal - trener Wisły Kraków


Jak Wisła powinna zagrać w meczu rewanżowym ze Spartakiem? Odważnie, rzucając się do ataku czy może ostrożnie, czekając na ruch rywala? „Nic nie mówmy już o Rapidzie… Natomiast jeśli chodzi o Ruch, to tak się gra jak przeciwnik pozwala. Myślę, że te mecze w I lidze tak będą wyglądały. To, że ktoś chce mocno zaatakować czy wysokim pressingiem grać od samego początku, to fajnie, ale nie zawsze to się da zrealizować. I z tego musimy sobie zdawać sprawę, bo po drugiej stronie staje też jedenastu zdrowych ludzi, którzy też mają swój plan. Jeśli chodzi o jutrzejszy mecz, to musimy odrabiać straty. Gramy na własnym boisku, ale przede wszystkim musimy się skupić na tym, żeby nie popełniać takich błędów, jakie popełniliśmy w Trnawie. Przez to straciliśmy proste bramki. Mecz trwa 90 minut i tak jak w tym spotkaniu z Ruchem bramki strzelaliśmy w 45. i w 90. minucie. Były to bramki, które dawały nam prowadzenie lub pewne zwycięstwo. Myślę, że przez 90 minut trzeba być skupionym na swojej pracy i wierzyć w to, że w każdym momencie, w każdej chwili może nastąpić moment kluczowy meczu, który trzeba będzie wykorzystać i będziemy chcieli to zrobić” - zaczął trener.

Musiało paść pytanie o obsadę wiślackiej bramki. Czy zobaczymy w niej Antona Chichkana, a może Kamila Brodę? „Ja wiem, że wszyscy chcieliby najlepiej znać skład już dzisiaj, ale to też jest w jakiś sposób ułatwianie pracy rywalowi, więc nie mam zamiaru zdradzać tego. Tak, jak jednak wspominałem, to w dużej mierze zależy od trenera bramkarzy. Od tych relacji, które tam są i jego wyborów. Kto jutro stanie w bramce…? Wszystko ma znaczenie, ale były i takie sytuacje w meczach, gdy dokonywano zmian na same rzuty karne, więc to też jest taka ewentualność” - mówił.

Mecze na arenie międzynarodowej są bezcennym doświadczeniem dla młodych zawodników. Czy trener ufa, że pomoże im to rozwinąć skrzydła? „Jestem przekonany, że tak. Tylko takie mecze o dużej randze budują zawodnika i myślę, że to musi być z korzyścią dla tych młodych piłkarzy. Nie wyobrażam sobie, aby to było inaczej” - zaznaczył.

„Mamy bardzo mało czasu. Przed tym meczem nie mieliśmy absolutnie na nic czasu. Nad czym chciałbym pracować? Przede wszystkim nad pressingiem i atakiem pozycyjnym. To mnie najbardziej interesuje i myślę, że to wymaga sporo pracy” - powiedział.

Jakiego Spartaka spodziewa się Kazimierz Moskal? „Myślę, że będzie to zespół, który będzie bardzo agresywnie grał. Nie sądzę, aby przyjechał tutaj tylko się bronić. Sądzę, że mają w swoim składzie takich zawodników, którzy lubią atakować, lubią grać ofensywnie i uważam, że od tego nie odejdą” - kontynuował.

Ekipa z Trnavy miała większe pole przy przygotowaniach do spotkania ze względu na przełożenie meczu ligowego, o czym mówił także szkoleniowiec ekipy ze Słowacji. „Przede wszystkim myślę, że byłby w sprzeczności z sobą, gdyby powiedział coś innego. Po to przekładał mecz, żeby zespół był w lepszej dyspozycji niż miałby być grając spotkanie ligowe. Chyba to jest normalne, że na to liczy, że będą świeżsi. Natomiast my graliśmy w poniedziałek i tak naprawdę mieliśmy dzień krócej niż zwykle do przygotowania, ale nie będziemy tutaj narzekać. Bramka strzelona pierwsza może być kluczowa? Pewnie, że może być, bo wiemy, co daje strzelona bramka w meczach u siebie. Można się było przekonać tydzień temu w Trnavie, gdy strzelili pierwszą bramkę na 1:1, to rzeczywiście poszli za ciosem i trybuny też ich poniosły. Taka bramka daje to coś, co zespół potrafi mocno napędzić” - tłumaczył. „Plan na mecz jest prosty - chcemy wygrać. Absolutnie nie powiedziałbym, że my nie będziemy chcieli mieć piłki. Jeśli masz piłkę, to masz kontrolę nad meczem i możesz decydować o tym, co się dzieje na boisku. Ważne, żebyśmy tę piłkę jak najdłużej mieli, a w momentach, gdy ją utracimy, żebyśmy ją szybko odbierali” - analizował.

W starciu z Ruchem krakowianie grali w przewadze, ale mimo to nie poszło za ciosem w kontekście zdobywania bramek. Czy trener zwracał na to uwagę swoim zawodnikom? „Mówiliśmy o tym, że w takich sytuacjach, gdy gramy u siebie, prowadzimy 1:0 i mamy jednego zawodnika więcej, to należy unikać takich momentów, że się traci w ten sposób bramkę. Myślę jednak, że przynajmniej połowa ludzi nie spodziewała się, że ten zawodnik - Szymański - w ogóle zdecyduje się na to uderzenie. Wyszło mu niesamowite, mocne i celne trafienie. Tak się to skończyło. Takie bywają czasami momenty, że zespół, który gra w dziesiątkę, jakby nie odstaje od drużyny, która gra w pełnym składzie osobowym. Ja pamiętam ze swojej kariery, gdy grałem taki mecz, w którym dostaliśmy kartkę w 20. minucie pierwszej połowy przy 0:0, a wygraliśmy ten mecz 4:0, co było niesamowite, bo graliśmy z pretendentem do tytułu mistrza w Izraelu. Takie rzeczy się dzieją. Rzadko pewnie, bo rzadko, ale to jest piłka i tutaj nie ma nic pewnego” - opowiadał.

Na testach medycznych w drużynie z R22 przebywał będzie James Igbekeme. Czy trener pamięta tego piłkarza z meczu, w którym prowadzony wówczas przez niego ŁKS grał z Białą Gwiazdą? „Tak, tak zwracaliśmy wtedy na niego uwagę, bo był to zawodnik, który grał w taki sposób, jak mi się podoba, agresywny. Chciał ciągle być przy piłce. Był aktywny, jeśli chodzi o moment, kiedy zespół był w posiadaniu piłki, ale tak samo moim zdaniem nieźle wyglądał w defensywie w fazie, kiedy trzeba było tę piłkę odbierać czy w fazie pressingu. Dla mnie wtedy był to naprawdę ciekawy zawodnik” - mówił. „Poczekajmy, bo to jest znowu ta sytuacja, gdy czynimy starania, żeby ktoś do nas dołączył i mamy świadomość, że miejsce, w którym on się teraz znajduje, jeśli chodzi o przygotowanie, nie jest takie, jakbyśmy sobie wszyscy życzyli. I nie wiadomo, ile czasu zajmie, aby Jamesa wprowadzić do drużyny, jeśli to wszystko zostanie już dograne. Ból głowy jest przed każdym meczem, a tych meczów jest teraz tyle, że na razie postaram się o tym nie myśleć. Jak będzie blisko wejścia do składu Jamesa, to wtedy będziemy się zastanawiać” - kontynuował.

Trener ma również w głowie wiele wspomnień ze spotkań w europejskich pucharach, gdy sam reprezentował klub z R22. Szczególnie bliskie jest mu spotkanie z Realem Saragossa, gdy zdobył trzecią bramkę dla krakowian. Czy puszczał tę potyczkę swoim podopiecznym? „Nie, ja nie bardzo lubię opowiadać o sobie jako piłkarzu ani o tym, co było do tej pory jak pracowałem jako trener. Wspomniałem przed meczem z Rapidem, że był taki ileś lat temu mecz i że to właśnie w piłce się dzieje. Nie lubię z tego względu opowiadać o takich rzeczach, bo mam złe doświadczenia jako asystent, gdy jeden z trenerów opowiadał o swoich dokonaniach, to było odbierane mało sympatycznie. Albo inaczej - może ten przekaz ze strony trenera był taki nie do przyjęcia przez zawodników” - wrócił pamięcią.

Wiktor Biedrzycki - zawodnik Wisły Kraków

Pierwszy pytanie dotyczyło różnicy miedzy Bruk-Bet Termalicą a Wisłą - czy jest jakaś? „Myślę, że dużej różnicy nie ma. W Niecieczy też chcieliśmy grać ofensywny futbol. Chcieliśmy wyprowadzać od tyłu swoje akcje. My też mamy taki pomysł na każdy mecz, żeby grać ofensywnie, napędzać się i rozprowadzać akcje od tyłu. Myślę, że dużej różnicy nie ma” - zaczął.

W starciu na Słowacji formacja obronna Wisły Kraków nie ustrzegła się błędów. Czy defensywa Białej Gwiazdy przeanalizowała ten mecz i zrobi wszystko, aby nie powtórzyć ich ponownie? „Tak, każdy z nas zdaje sobie sprawę, że każdej z tych bramek mogliśmy się ustrzec. Myślę, że były to łatwo stracone bramki, jakich na tym poziomie nie przystoi nam tracić. Wyciągnęliśmy z tego na pewno wnioski. Przeanalizowaliśmy to z całą drużyną i mam nadzieję, że to już się nie powtórzy. Myślę, że już z Ruchem widać było na pewno lepszą grę defensywną w naszym wykonaniu. Musimy to na pewno pielęgnować” - zwrócił uwagę.

Nad jakimi elementami pracuje Wiktor Biedrzycki? Czy jednym z nich jest wyprowadzanie piłki? „Dziwne pytanie, bo zawsze mi mówiono, że niezłe mam wyprowadzenie. Nad każdym elementem pracuję, nie tylko nad wyprowadzeniem. Nie ma ludzi idealnych i myślę, że wszyscy muszą nad każdym swoim mankamentem, każdego dnia pracować i myślę, że z takiego założenia każdy w szatni wychodzi” - zaznaczył.

W Bruk-Bet Termalice Wiktor Biedrzycki był jednym z wykonawców rzutów karnych. Inaczej jest w Wiśle Kraków, chociaż zdaniem jednego z dziennikarzy piłka po „jedenastce” Angela Rodado w starciu z Ruchem ledwo wpadła do siatki. „Nieważne jak, ważne, że wylądowało w siatce. Wiem na swoim przykładzie, że jak jest VAR i długo to trwa, to są nerwy i parę myśli pewnie Angel miał, jak uderzyć piłkę. I ciężko się zdecydować na tę jedną decyzję. Najważniejsze, to właśnie jej nie zmieniać. Cieszymy się, że piłka trafiła do siatki. Tak, jak powiedziałem wcześniej - nieważne jak, ważne, że w sieci. Ja na razie nie jestem wysoko hierarchii i muszę znać swoje miejsce w szeregu. Na pewno ten element w poprzednim klubie był moją mocną stroną, ale są tutaj w drużynie bardzo dobrzy wykonawcy” - zakończył Wiktor Biedrzycki.

Udostępnij
 
10219736