Przed oficjalnym treningiem w ramach czwartkowego spotkania z KF Llapi odbyła się tradycyjna konferencja prasowa, podczas której na pytania licznie zgromadzonych dziennikarzy odpowiadali trener Kazimierz Moskal oraz kapitan Alan Uryga.
Kazimierz Moskal - trener Wisły Kraków
W ekipie Wisły zabraknie kontuzjowanego Kacpra Dudy. Jak szkoleniowiec zamierza go zastąpić? „Oczywiście ta wiadomość nie jest dla nas przyjemna. Jeśli chodzi o to, jakie mamy możliwości zastąpienia Kacpra, to Wy też doskonale wiecie Kto go zastąpi? Na ten jutrzejszy mecz mamy już plan. Mam w głowie jedenastkę, uprzedzając pytania. Jeśli myślimy o zastąpieniu Kacpra Dudy jeden do jednego, to na pewno będzie to trudne, bo jest to zawodnik, który ma specyficzne podejście do piłki. Lubi mieć piłkę przy nodze, lubi dryblować, lubi czuć presję na sobie, więc na pewno dla nas jest to strata, ale cóż… Tak czasami w życiu bywa, że jest pod górkę i trzeba sobie z tym radzić” - mówił trener.
Zaledwie 25 dni na przygotowania miał sztab Wisły. Czy to wystarczający czas, aby ustawić zespół pod czwartkowy mecz? „Już na pierwszej konferencji mówiliśmy o tym, że tego czasu nie ma i na pewno chcielibyśmy, żeby było go więcej. Niestety rozgrywki zaczynają się jutro, czyli eliminacje do Ligi Europy i musimy być gotowi. Na ile jesteśmy gotowi? Myślę, że jutro o godzinie 22 z minutami poznamy odpowiedź. Na pewno dla każdego z nas: dla mnie, dla zawodników, dla kibiców, dla Was pierwszy mecz czy to w lidze, czy tak jak to będzie jutro w eliminacjach do Ligi Europy jest pewną niewiadomą. Szczególnie po tak krótkim okresie przygotowawczym. Myślę jednak, że zrobiliśmy wszystko, żeby być jak najlepiej przygotowanym do tego meczu” - dodał.
Czy do gry gotowy będzie nowy nabytek Wisły Giannis Kiakos? „Nie jest do grania na już. Oczywiście chcemy mieć go do dyspozycji i być może będziemy z niego korzystać, ale ten ostatni sparing pokazał, że potrzebuje więcej czasu, aby być odpowiednio przygotowanym do sezonu. Musicie też zdawać sobie sprawę z tego, że jeśli zawodnicy przychodzą w różnym okresie, to są na różnym etapie przygotowań. Jak ich wrzucimy wszystkich razem w ten sam bęben, mam na myśli granie, to za chwilę się okaże, że będą problemy. Czy to z kontuzjami, czy z przemęczeniem. Musimy na to uważać” - kontynuował.
Mecz ze Standardem Liege jest ostatnim starciem Wisły w europejskich pucharach. Czy szkoleniowiec Białej Gwiazdy - który prowadził wówczas zespół - ma w głowie tamto starcie? „Mam świeżo w pamięci tamte mecze, bo wydaje mi się, że były to wyjątkowe spotkania. Najpierw ten mecz, który dał nam awans do 1/16 finału był wyjątkowy. Później ten ze Standardem tutaj, przygotowania, śnieg, trudne warunki. Graliśmy całą drugą połowę w dziesięciu, przegrywaliśmy 0:1 po rzucie karnym. W Liege również kończyliśmy w dziesiątkę. Skończyło się to wynikiem 0:0, co przy 1:1 w Krakowie premiowało Standard. Minęło już parę lat, ale te mecze mam w pamięci, bo wydaje mi się, że jednak gra w europejskich pucharach to jest to, do czego wszyscy dążą. Zawodnicy, trenerzy, kibice chcieliby oglądać zespoły w europejskich pucharach. Możemy mówić, że to mecz jak każdy inny, ale jednak jest to dla mnie mimo wszystko trochę wyjątkowa okazja, żeby się zaprezentować w Europie” - wspominał.
Na pytanie, co trener sądzi o czwartkowym rywalu, odpowiedział: „Generalnie boję się porównywać i oceniać zespoły na podstawie zapisu wideo, jeśli nie widziałem ich na żywo. Jeśli nie zmierzyliśmy się z nimi, nie wiemy, jaki tak naprawdę jest ich poziom. Natomiast jest to zespół, który chce grać w piłkę. Gra agresywnie. Na to na pewno musimy być przygotowani. Jeśli chodzi o informacje na temat tego rywala, to nie było łatwo, ale udało nam się zdobyć materiał i nawet sporo go było. Tak, jak jednak powiedziałem wcześniej, będziemy wiedzieć dopiero wtedy, kiedy się z nimi zmierzymy, kiedy wyjdziemy na boisko i zobaczymy, jaki to jest poziom. Na pewno grają bardzo agresywnie, bo to nawet wynikało ze statystyk w lidze. Mieli najwięcej kartek spośród zespołów występujących tam. Ta agresywność jest z ich strony na pewno na wysokim poziomie”.
Czy awans krakowian do kolejnej rundy wydaje się być obowiązkiem? „Myślę, że kibice, środowisko piłkarskie w Krakowie na pewno takie zdanie podziela. Jesteśmy na drugim szczeblu rozgrywek, ale patrząc na to, jakim jesteśmy klubem, to tak na pewno jest to odbierane. Myślę, że ja i moi zawodnicy w takim samym tonie to odbierają. Po to się wychodzi na boisko, żeby mecz zagrać i wygrać. Jeżeli każdy wykona swoją rolę na boisku na sto procent. Jeśli nie będzie miał do siebie nikt pretensji po spotkaniu, to wynik jest zawsze sprawą otwartą, ale na początku zawsze wychodzi się po to, żeby wygrać. Niezależnie od tego z kim się mierzy w danym meczu. W takim spotkaniu niezależnie od tego, że wychodzi się grać o zwycięstwo, to chce się grać to, co trenujemy. To jest ważne” - zaznaczył. „Na pewno chciałbym, żebyśmy chcieli grać w piłkę, żebyśmy chcieli grać ofensywnie, żebyśmy narzucili swój styl, żebyśmy byli agresywni w momencie, gdy tracimy piłkę. Jeśli chodzi o takie ogólne zadowolenie po meczu, to będzie ono wtedy, gdy zakończy się on naszym zwycięstwem” - podkreślił.
Jakub Krzyżanowski jest do dyspozycji trenera mimo że zawodnik łączony jest z włoskim klubem, do którego miałby trafić. „Mamy jeszcze trening przed sobą i wszyscy, którzy są do dyspozycji, będą trenować. Po treningu ogłoszę kto zostaje, kto nie. Nie chciałbym tutaj za wcześnie zdradzać pewnych rzeczy, bo później jakby coś się wydarzyło na treningu, to byłaby to może niezbyt zręczna sytuacja. Mamy pomysł, tak jak powiedziałem, ale jeszcze jest przed nami trening” - mówił. „Zawodnik jak trenuje, to zawsze uważa, że jest gotowy. Na pewno wszyscy chcieliby w takim meczu zagrać, ale nie dość, że ten okres przygotowawczy był krótki, to kilku z nich straciło czas. Albo przez kontuzje, albo przez to, że nie brali udziału w przygotowaniach na obozie. To jest dla mnie jakiś problem, bo każdy dzień pracy z zespołem przynosi więcej korzyści niż jakakolwiek indywidualna praca. Rozmawiamy tutaj o Kiakosie, o Krzyżanowskim, o Goku, którzy dopiero zaczynają treningi i musimy podejmować mądre decyzje” - zakończył trener Kazimierz Moskal.
Alan Uryga - kapitan Wisły Kraków
„Jest oczywiście większe poruszenie, a temat pojawia się bardzo często już praktycznie od zakończenia poprzedniego sezonu. Wszyscy u mnie, jeśli chodzi o rodzinę i znajomych rozmawiają o tym, jak będzie wyglądała nasza przygoda w europejskich pucharach. Oby jak najefektowniej, jak najdłużej i oby napisała się kolejna karta w historii Wisły Kraków, bo wszyscy na to czekaliśmy. Nasi kibice na to zasługują, bo był długi czas oczekiwań na takie mecze” - zaczął Alan Uryga. „Oczywiście jest dużo optymizmu. Wszystkich nas czeka duża sprawa, jakim jest występ w europejskich pucharach. Myślę, że nie skłamię, jeśli powiem, że dla większości naszych zawodników to będzie pierwszy raz, jeśli chodzi o takie rozgrywki. Dlatego wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że to będzie duże wydarzenie. Jest optymizm, jest radość z tego, że w tak dużym wydarzeniu można brać udział. Zaczynamy za chwilę nowy sezon, jeśli chodzi o ligę. Te puchary to też jest jakieś nowe otwarcie, więc musimy zapomnieć o tym, co było w tamtym sezonie. Mówię tutaj o negatywnych emocjach z ligi i o tych ultra pozytywnych z pucharu. Musimy znaleźć balans, złoty środek i zacząć z oczyszczonymi głowami i skupić się na tym, co przed nami. O tym, co było, będziemy wspominać za parę, paręnaście lat, a teraz trzeba wszystkie siły i wszystkie myśli skupić na tym, żeby w tym sezonie, roku osiągnąć jeszcze więcej” - kontynuował.
Mecz ze Standardem Liege pamięta także Alan Uryga, który wkraczał w seniorską kadrę. „Byłem na zimowych przygotowaniach w Hiszpanii, na obozie. Właśnie z trenerem Moskalem. Nie byłem jeszcze na stałe włączony do pierwszej drużyny, jeśli chodzi o taki typowy udział i treningi z pierwszą drużyną, ale na obozie zimowym byłem” - sięgał pamięcią.
Na pytanie, czy zawodnicy Wisły sami szukali informacji na temat najbliższego rywala, odparł: „Jeśli chodzi o nas, to ja osobiście nie szukałem więcej informacji niż to, co zaserwował nam sztab szkoleniowy. Tak, jak trener powiedział - udało nam się znaleźć sporo materiału i analiza przeciwnika nie odbiegała wcale od takiej klasycznej analizy rywala ligowego - jeśli chodzi o obszerność materiału i szczegóły. Wydaje mi się, że sztab wykonał tutaj bardzo dobrą robotę, jeśli chodzi o przygotowanie nas do przeciwnika, choć tak jak wspominaliśmy, nie było łatwo o te informacje” - dodał.
Dziennikarzy interesowało, czy problem, jakim ich zdaniem była gra Wisły w obronie, został rozwiązany przed czwartkowym spotkaniem. „To, czy się udało, to będziemy pewnie mogli ocenić za co najmniej kilka miesięcy lub przynajmniej po najbliższych meczach. Chociaż na tyle, czy jest zalążek poprawy. Ja osobiście liczę na to, że taki sezon już się nie przytrafi, czyli nie będziemy już w dolnej połowie tej haniebnej klasyfikacji, tylko jako cały zespół poprawimy grę obronną. Dużo czasu poświęciliśmy na to, żeby grę w defensywie nas obrońców i całej drużyny poprawić - jeśli chodzi o pressing i różne jego formy. Mam nadzieję i głęboko w to wierzę, że tak będzie” - wyraził nadzieję. „Tak, jak zostało to już tutaj wspomniane - okres przygotowawczy był krótki, ale te trzy tygodnie z hakiem to nie jest na tyle krótki czas, żeby się nie dało pewnych rzeczy poprawić. Wydaje mi się, że zrobiliśmy wszystko, żeby ten progres zrobić. I tak, wydaje mi się, że jesteśmy gotowi na to, żeby już od jutra rywalizację w Lidze Europy czy za chwilę w naszej lidze podjąć” - zakończył Alan Uryga.