TS Wisła Kraków SA

Konferencja prasowa po meczu #WISRCH

3 miesiące temu | 13.08.2024, 11:05
Konferencja prasowa po meczu #WISRCH

W dobrych nastrojach Wiślacy wkroczyli w nowy tydzień, pokonując w poniedziałek zespół Ruchu Chorzów 3:1. Ulgi po zwycięstwie nie krył też trener Białej Gwiazdy - Kazimierz Moskal.

Janusz Niedźwiedź - Ruch Chorzów

„Na początku pogratuluję Wiśle zwycięstwa. Myślę, że byliśmy świadkami dobrego - takiego piłkarskiego - meczu. Otoczka też była fantastyczna. Chcieliśmy czegoś więcej, niż to, co dostaliśmy. Natomiast muszę zwrócić uwagę na kilka ważnych rzeczy, jeśli chodzi o nasz zespół. Pomimo tego, że około tej 60. minuty, gdy graliśmy jeszcze w jedenastu i ten mecz był taki w miarę wyrównany, to nie jestem zadowolony, jeśli chodzi o ten fragment meczu. Uważam, że zespół pod kątem intensywności, agresywności był lepszy i bardziej podobał mi się jako trenerowi niż wtedy, gdy straciliśmy zawodnika i graliśmy w dziesiątkę. I to na pewno będzie temat naszej analizy i dyskusji, jeśli chodzi o analizę pomeczową, bo inaczej trenujemy, inaczej chcemy grać i uważam, że przede wszystkim ten zespół i tych piłkarzy stać na jeszcze lepszą grę. Szczególnie, jeśli chodzi o te 60 minut. Liczyliśmy na to, że to, co robiliśmy w treningu wyjdzie. Chcieliśmy wyjść wyżej, chcieliśmy pressować przeciwnika, chcieliśmy dominować, a to się wiąże też z intensywnością. To się wiąże też z pokazywaniem się do gry. Nam szczególnie w tych pierwszych minutach i w tej pierwszej połowie tego zabrakło i dlatego też, jeśli nie realizujemy tego i zawodnicy nie powtarzają tego, co po prostu robią i to, co potrafią robić na treningach, to jako trener zawsze będę z tego niezadowolony. Uważam, że poprawiając te elementy jesteśmy w stanie grać z każdym przeciwnikiem. Nawet na tak ciężkim terenie jak tutaj i toczyć równe boje. Dziś jesteśmy bez punktów i wierzę, że zespół wyciągnie z tego więcej pod kątem nowego meczu i będziemy lepsi za kilka dni w Niecieczy” - powiedział opiekun Niebieskich.

„Jeśli ktoś broni głęboko, to jednym z elementów są np. strzały z dystansu. Drugim są dośrodkowania np. z półprzestrzeni. Bardzo często gdzieś w kierunku dalszego słupka. Trzecim są dośrodkowania w bocznych sektorów, a czwartym - nawet w tym tłoku - można poszukać jeszcze podań prostopadłych, więc tych narzędzi, które można wtedy użyć jest naprawdę dużo. Ale też to nie jest jedyny środek. Dzisiaj oczywiście piękna bramka Szymańskiego. Pewnie strzał życia. Był jednak taki moment przy wyniku 2:1, gdy mogliśmy zrobić coś więcej - mimo tego, że graliśmy w dziesiątkę, to wyrównać stan tego spotkania. Widać było, że poszliśmy va banque w tej samej końcówce i nawet Andrej Lukić - nasz stoper - grał w ataku razem z Somą Novothnym, więc to też, prócz strzałów, był pomysł na końcówkę, żeby wyjść maksymalnie wysoko do przeciwnika. Poszukać też tych dłuższych podań. To a propos jak można zdobyć bramkę, jak można pewnymi narzędziami spowodować, żeby właśnie tę bramkę zdobyć” - tłumaczył.

Czerwona kartka dla Filipa Starzyńskiego osłabiła Ruch. Czy trener ma pretensje do swojego podopiecznego o faul? „Myślę, że akurat w tej sytuacji był spóźniony i zbyt agresywnie zaatakował. My chcemy być bliżej przeciwnika, chcemy pressować, chcemy być w kontakcie. Natomiast tutaj rzeczywiście spóźnił się i trafił… Nie widziałem tego jeszcze na powtórce, ale już z boiska wyglądało to dosyć groźnie i też podejrzewaliśmy, że to się może skończyć czerwoną kartką. Natomiast są kolejni zawodnicy. Mówię tutaj o Nono, który też czekał na swoje minuty. Jest coraz lepiej przygotowany. Pomimo, że jeszcze dwa tygodnie temu bym powiedział, że jeszcze nie jest gotowy. Dzisiaj mogę powiedzieć, że jeśli przepracuje jeszcze kolejny mikrocykl, wierzę, że będzie gotowy, że da też jakość, bo też na niego bardzo liczę” - mówił.

Czy 5 punktów wywalczonych przez chorzowian od początku sezonu zadowala trenera? „Ja zawsze wychodzę z założenia, że jeśli mamy tyle punktów, to znaczy, że na tyle sobie zapracowaliśmy. Nie lubię gdybać, co by było gdyby. Gdzieś tam mogliśmy zdobyć więcej punktów, ale jeśli tych punktów nie zdobyliśmy, tzn., że musimy robić jeszcze lepiej to, co robimy. Jeszcze z większym zaangażowaniem i z jeszcze z większą świadomością. Z jeszcze większym takim nastawianiem, że to, co robimy jest właściwe i idziemy dobrą drogą. Natomiast ja nie jestem zadowolony z wyniku punktowego. Tak samo w ostatnim meczu 60 minut bardzo dobre mojego zespołu. Już w pierwszych piętnastu minutach mogło być dwa, trzy do zera. Mogło się to dla nas skończyć inaczej. Ostatnie 30 minut nie podobało mi się. Daliśmy się zdominować, czego pokłosiem była stracona bramka. Dzisiaj odwrotnie. 60 minut, pomimo że ten mecz był w miarę wyrównany, ale mamy takie standardy, że wiemy, co chcemy robić i dlaczego to chcemy robić. I już powiedziałem, że uważam, że stać nas na zdecydowanie więcej niż to, co pokazaliśmy. A ostatnie 30 minut było widać, że zespół walczył do końca, że się nie poddał i mimo braku jednego zawodnika potrafiliśmy i wyjść wysoko, i tworzyć zagrożenie oraz bronić jeden na jeden w defensywie. I zostawać nawet trójką w defensywie, gdzie blok obronny tworzyło dwóch bocznych obrońców i jeden stoper. Tak to ja widziałem” - zakończył.

Kazimierz Moskal - Wisła Kraków


„To zwycięstwo, którego bardzo potrzebowaliśmy. Udało się ten mecz rozstrzygnąć na naszą korzyść. Gratulacje dla drużyny i podziękowania dla kibiców, bo atmosfera była wspaniała i myślę, że w dużym stopniu przyczyniła się do tego, że w tym trudnym momencie, gdy Ruch strzelił bramkę na 1:1, poszliśmy dalej do przodu i dążyliśmy do zwycięstwa. Także wygrana na pewno cieszy. Myślę, że mecz był zacięty - tak bym go określił, ale z mojej perspektywy z lekką naszą przewagą” - zaczął trener Wiślaków.
Czerwona kartka dla Ruchu nie przełożyła się na przewagę Białej Gwiazdy. Z czego wynikał słabszy moment w wykonaniu gospodarzy? „Tak, oczywiście o to mogę mieć jakieś pretensję do drużyny, ale jestem w stanie to zrozumieć, bo potrzebowaliśmy bardzo tego zwycięstwa. A w sytuacji, gdy prowadzi się 1:0, a przeciwnik gra jednego mniej i też nie ma nic do stracenia, to myślę, że gdzieś podświadomie na za dużo pozwoliliśmy rywalowi czy za bardzo się wycofaliśmy. Ruch przejął inicjatywę. Rzeczywiście był taki moment, kiedy nie odczuwało się tej gry w przewadze” - mówił.

Pierwsze trafienie w barwach Wisły zaliczył Olivier Sukiennicki. Na pytanie, czy zawodnik nie jest ostatnio zbyt bardzo eksploatowany, szkoleniowiec odparł: „Myślę, że o Oliviera musimy zadbać w tym sensie, żeby trochę spokojniej do tego wszystkiego podchodził, bo uważam, że trochę jest za wcześnie, by za dużo było wokół niego szumu... A jeśli chodzi o jego eksploatację, to niestety, ale mamy taką na tę chwilę kadrę, że wielu zawodników jest mocniej eksploatowanych. A ci zawodnicy, którzy dołączyli, nie są w pełni gotowi do tego, żeby dać zmianę, więc musimy sobie radzić w ten sposób. Myślę, że Rafał Mikulec też wszystko grał do tej pory, stąd też ta zmiana w końcówce. Będziemy się zastanawiać i patrzeć jak wyglądają jutro, pojutrze poszczególni zawodnicy i decyzje będziemy podejmować. Wiemy, że to jest trudne dla zawodników, żeby grać w takim rytmie. Dla nas trenerów też jest dosyć spory kłopot, ale gramy w Europie i w lidze, i musimy jakoś temu dać radę”.

Ciekawie wygląda rywalizacja bramkarzy. W lidze broni Anton Chichkan, a w LE wystąpił ostatnio Kamil Broda. „Obaj są w dobrej formie, natomiast jeśli mam być szczery, to trochę odpowiedzialności na trenerze bramkarzy musi też być i to on decyduje o tym, kto staje w bramce. Zaraz po tym, jak przyszedłem do klubu, to w rozmowie z Łukaszem powiedziałem, że to twoje zdanie jest najważniejsze, bo to ty się znasz na swojej robocie i to ty podejmujesz decyzje, więc tutaj ja absolutnie Łukaszowi ufam i te relacje on też najlepiej zna od strony bramkarskiej. Był bramkarzem i wie, jak to jest czasami trudno być tym drugim czy trzecim bramkarzem. I myślę, że te relacje wewnątrz tej grupy, a mówię tutaj o bramkarzach oraz ich trenerze, muszą być poukładane tak, aby wszystko grało” - kontynuował. Kto zatem będzie bronił w czwartek? „Albo Broda, albo Chichkan” - zażartował.

Pod bramką rywala świetnie radzi sobie Angel Rodado, który z Ruchem ponownie zaliczył dwa trafienia. Na bramki czeka z kolei inny z napastników - Łukasz Zwoliński. „Jeśli chodzi o Angela, to nie po to klub czynił takie starania, żeby go zatrzymać, aby teraz nie mieć z niego korzyści. Na to liczymy i myślę, że to nie jest jakby koniec pokazów ze strony Angela. A co do Łukasza Zwolińskiego, to oczywiście tak, jak powiedziałem po ostatnim meczu - oczekiwania są bardzo duże wobec niego, ale on też przyszedł później, on też musi wkomponować się w tę drużynę i do tego potrzebuje czasu oraz też występów. Ktoś był bardzo krytyczny wobec Łukasza po ostatnim meczu, jeden z dziennikarzy... Nie pamiętam, ale nie ma innej drogi, jak dawać mu szanse właśnie w meczach, bo tylko w ten sposób będzie mógł dojść do formy. W treningu to zupełnie inna praca, inna presja i w końcu musi się przełamać. Ja wierzę, że przyjdzie taki moment i się przełamie” - zaznaczył. „Nie lubię tak „gdybać”. Nigdy tego nie wiemy, nigdy tego nie sprawdzimy, co by było, gdyby Angel dzisiaj nie grał albo gdyby np. zaczynał mecz na ławce? Bo Angel też jest mocno eksploatowany i musimy myśleć, żeby tę jego dyspozycję utrzymać. Myślę, że tutaj nie trzeba przytaczać jakichś liczb, bo to, co daje drużynie jest na tyle wyraźne, że wszyscy to doskonale potrafią ocenić” - dodał.

Rodzina Angela i Isabel wkrótce się powiększy, co czego trener odniósł się krótko: „Co do tej informacji, którą przekazał, to ja też byłem zaskoczony”.
Kontuzje utrudniają pracę krakowianom, zwłaszcza, jeśli chodzi o defensywę. „Na razie trwają poszukiwania, natomiast pocieszające jest to, że do treningów wrócił Igor Łasicki. Myślę, że jeśli się nic nie wydarzy, to będziemy chcieli też jak najszybciej z niego skorzystać. Na tę chwilę nie mogę powiedzieć żadnego konkretnego nazwiska, jeśli chodzi o nowego zawodnika” - powiedział.

W czwartek Wiślacy zagrają rewanż ze Spartakiem Trnava, co znaczy, że mikrocykl treningowy krakowian będzie ponownie mocno skrócony. „Czasami to wolne czy brak meczu niekoniecznie musi działać na korzyść drużyny, która tak zdecydowała. Oczywiście ja osobiście wolałbym mieć mikrocykl i co tydzień rozgrywać mecze, bo naprawdę jest to kolosalna różnica, jeśli chodzi o przygotowanie drużyny do kolejnego starcia. Tutaj nawet nie chodzi o przygotowanie drużyny pod względem fizycznym, ale pod względem taktycznym i to, jak chcemy grać przeciwko danemu rywalowi. No, ale wyjdziemy w czwartek w jak najlepszym składzie znowu i będziemy próbować. Nie chciałbym tutaj składać jakichś mocnych deklaracji, ale gramy u siebie. Dla mnie to, jak wyszedłem dzisiaj przed rozpoczęciem meczu na murawę i zobaczyłem, jak ten stadion jest wypełniony sprawia, że chce się grać. I myślę, że tak właśnie będzie też w czwartek. To cenne właśnie w takich momentach, kiedy nie ukrywajmy - byliśmy w trudnej sytuacji po trzech porażkach w tych ostatnich meczach i chcieliśmy dzisiaj zagrać dobry mecz i wygrać spotkanie... W czwartek też będziemy chcieli zrobić wszystko, żeby dobrze zagrać. Oczywiście zapraszamy jeszcze więcej kibiców na ten czwartkowy mecz, bo można się poczuć naprawdę jak w Europie, grając przy takiej publiczności” - zakończył Kazimierz Moskal.

Udostępnij
 
8811408