Wisła Kraków pożegnała się z Ligą Konferencji UEFA, ale pozostawi po sobie dobre wrażenie. W meczu rewanżowym IV rundy eliminacji Biała Gwiazda ograła Cercle Brugge 4:1, a starcie to podsumował trener Kazimierz Moskal.
„Muszę przyznać, że różne uczucia mną targają, ale przede wszystkim chciałem podziękować swoim zawodnikom za ten mecz, bo po tym pierwszym spotkaniu byliśmy na pewno w bardzo trudnej sytuacji i nikt tutaj nie liczył na cud. Natomiast my przyjechaliśmy z taką świadomością, że możemy ten wygrać, jeśli zagramy na dobrym swoim poziomie, unikniemy błędów i myślę, że to się udało. Ten mecz z naszej strony był naprawdę dobry. Można żałować wielu rzeczy, ale nie chcę się tutaj rozwodzić na tym pierwszym spotkaniem ani nad tym dzisiejszym. Po prostu jestem pod wrażeniem tego, jak dzisiaj zagraliśmy i za to zespołowi dziękuję. Mam nadzieję, że ta przygoda w europejskich pucharach pozytywnie wpłynie na zespół, a to doświadczenie, które zebraliśmy, będzie procentowało w lidze” - zaczął Kazimierz Moskal. „Pewnie, jeśli jest duża presja, to czasami ona usztywnia. My jako sportowcy, piłkarze, trenerzy musimy sobie z tą presją radzić i myślę, że po tej wysokiej porażce mimo wszystko ta presja na nas ciążyła. Podejrzewam, że komentarze były takie, że może się to skończyć bardzo wysoką porażką, a tak, jak powiedziałem - my przyjechaliśmy tutaj, żeby zagrać dobry mecz i odnieść zwycięstwo. To się nam udało. Okej, powiem to - nie wiem, co by było, gdybyśmy do przerwy strzelili jedną bramkę więcej i jak ten mecz wtedy by się potoczył…” - kontynuował.
Na pytanie, czy nie odczuwa trener niedosytu po dobrym występie w drugim spotkaniu, odparł: „Wiele rzeczy mam w głowie, bo jeśli wchodzimy w takie szczegóły, to można żałować, że nie strzeliliśmy np. dwóch bramek w Krakowie albo, że nie straciliśmy dwóch mniej w Krakowie. Czy jest niedosyt? Wygraliśmy 4:1 z zespołem z ligi belgijskiej, grając na wyjeździe, więc trudno tutaj mówić o niedosycie. Wydaje mi się, że ten mecz pokazał, że stać nas na to, żeby walczyć w takich meczach i grać dobrą piłkę”.
Pierwsze trafienie w barwach Białej Gwiazdy zaliczył Łukasz Zwoliński. Czy wyczyn ten - zdaniem trenera - pomoże mu w kolejnych starciach? „Myślę, że wszyscy się cieszymy, bo na to liczyliśmy po przyjściu Łukasza. Myślę, że to wejście jego było też bardzo bardzo dobre, bo było kilka bardzo dobrych akcji. Najpierw trafił w poprzeczkę, a później zdobył bramkę, więc występ na pewno na plus. Mam nadzieję, że to przede wszystkim dobrze wpłynie na samego Łukasza” - dodał.
W wyjściowej jedenastce znalazło się miejsce dla Karola Dziedzica. Skąd taka decyzja? „Myślę, że dla tego chłopaka też to jest jakieś doświadczenie i krok do przodu. To naprawdę nie był łatwy przeciwnik i to pomimo tego, że dokonali kilku zmian. Zawodnicy Brugge grali bardzo agresywnie i w tym środku pola nie było czasu, żeby podejmować decyzje, więc to nie było łatwe zadanie dla niego. Zrobiliśmy tę zmianę w przerwie, bo patrząc na wynik szukaliśmy więcej możliwości ofensywnych. Stąd ta zmiana. Chciałem mu dać szansę w dzisiejszym meczu, ponieważ na treningach pracuje i pokazuje się z dobrej strony. Wydawało mi się, że to był dobry moment, aby po prostu spróbować” - zaznaczył.
Rywale grali agresywnie, a w jednym ze starsi ucierpiał Duarte. Czy coś mu dolega? „Myślę, że z Frederico nie będzie jakiegoś problemu. Dostał chyba łokciem w twarz. Ma rozciętą wargę, ale myślę, że wszystko będzie w porządku” - wyraził nadzieję.
Pucharowa przygoda krakowian dobiegła końca, więc jest też czas na podsumowanie: „Myślę, że zawsze oczekiwania są duże i ja też oczekiwałbym coś więcej, ale chciałbym, żebyśmy też realnie oceniali sytuację i nasze możliwości, jakie mamy na tę chwilę. Powtórzę to któryś raz - my startowaliśmy z drugiego poziomu rozgrywkowego w Polsce i z tych ośmiu rozegranych meczach w Europie cztery udało nam się wygrać. Myślę więc, że tę przygodę, biorąc wszystko pod uwagę, nie można ocenić inaczej niż pozytywnie”.
Wiślacy skupić się mogą teraz na lidze, w której czeka ich mecz już w niedzielę. „Tak, oczywiście, że wszystko jest skupione na tym meczu. Mamy do niego mniej niż trzy dni, bo spotkanie w Kołobrzegu jest o godz. 14.30 w niedzielę, ale plan jest taki, że dzisiaj zostajemy w hotelu. Jutro wylatujemy do Poznania. Później wyjazd do Opalenicy. Tam trenujemy wieczorem. Zostajemy w Opalenicy na noc. Rano trening i po obiedzie wyjeżdżamy do Kołobrzegu” - tłumaczył.
Słowa uznania należą się też kibicom, którzy wspierali drużynę w każdym meczu. „Cóż mogę powiedzieć… Wiele razy to mówiłem, ale dzisiaj tym bardziej muszę to powiedzieć, bo po wyniku 6:1, jeśli tylu kibiców jedzie za nami, dopinguje nas, to naprawdę kapitalna sprawa. Wielkie dzięki dla nich i myślę, że pasuje tutaj takie słowo, które dosyć często się używa, ale dużo oddaje - wielki szacun!” - zakończył Kazimierz Moskal.