TS Wisła Kraków SA

Jop: Rywale dalej są na pierwszym miejscu

1 miesiąc temu | 17.10.2024, 19:29
Jop: Rywale dalej są na pierwszym miejscu

W piątkowy wieczór R22 gościć będzie drużyny Wisły Kraków i Bruk-Bet Termaliki Nieciecza. Dzień przed pierwszym gwizdkiem na konferencji prasowej z mediami spotkał się trener Mariusz Jop.

Niedostępni ze względów zdrowotnych są: Bartosz Talar, Kacper Duda, Jakub Stępak, Joseph Colley, Enis Fazlagić i Igor Sapała.

Na liście zawodników kontuzjowanych nie ma Rafała Mikulca, który ucierpiał w starciu z Siarką Tarnobrzeg. „Rafał to twardy gracz i mimo bólu brał udział w treningu, ale podejmiemy decyzję w jego sprawie przed samym spotkaniem, czy będzie mógł wziąć udział w meczu” - mówił trener. Czy do dyspozycji będzie już Giannis Kiakos? „Kiakos wygląda dobrze w treningu. Ostatnio zagrał w zespole rezerw, więc też jest brany pod uwagę do wyjściowej jedenastki” - dodał.

Jak wygląda kwestia zdrowotna Dudy i Starzyńskiego? „U Kacpra troszkę się to przedłuża. Nie chcemy też ryzykować jego szybszego wejścia do takiego pełnego treningu, bo tam jest delikatny problem ze stawem skokowym, z którym miał kiedyś już duże problemy. Planowanie jego wejścia do treningu pełnego z zespołem zostało przesunięte jeszcze o kilka dni. Piotrek ma natomiast problem z kolanem skoczka. To taka znana kontuzja, która się często pojawia u nastolatków. U niego się to też teraz odezwało, jest co prawda już pełnoletni, ale ten problem się u niego pojawił” - tłumaczył.

Duet Rodado-Zwoliński spełnia swoją rolę, dokładając do gry liczby. Na pytanie, czy to optymalne rozwiazanie, szkoleniowiec powiedział: „Potwierdza się to w wynikach, w zdobyczy punktowej, w wygranych meczach, więc nie ma powodu, żeby tutaj szukać jakichś zmian”.

Padło także pytanie o nastawienie mentalne drużyny. Czy trener zauważył, że drużyna jest mocniejsza pod tym względem? „Nie wiem, czy wyciągałbym takie wnioski, że kilka tygodni temu byłoby inaczej, bo tego nie wiemy. Natomiast cały czas pracujemy nad tym, żeby zespół bez względu na to, jaki jest scenariusz meczu, jak spotkanie się układa, czy prowadzimy czy nie prowadzimy na początku lub czy dostaniemy kartkę, żeby do końca trzymać nasz sposób gry. Być cierpliwym, nie szukać pod wpływem emocji rozwiązań, których nie trenujemy i zawsze grać o zwycięstwo. To, co mówiłem na samym początku, na pierwszej konferencji to najważniejsze jest to, żeby w głowie zawodników było jedno - wygrać mecz bez względu na to, jakie są okoliczności, jak to się układa. Żeby ta myśl cały czas im przyświecała i żeby trzymać się swoich schematów, nie szukać rozwiązań takich, nad którymi nie pracujemy” - mówił. „Na pewno każde zwycięstwo buduje i zawodnicy nabierają pewności siebie. Ta pewność wraca po tym, jak zdobywaliśmy mało punktów na początku sezonu i to widać w treningu, to widać też w spotkaniach. Nawet, jak są takie momenty, że troszeczkę jest lekkie zawirowanie, zachwianie tak, jak chociażby w poprzednim meczu ligowym, gdzie w Siedlcach przegrywaliśmy po rzucie karnym, to zespół miał tylko moment zawahania, było kilka niedokładnych podań, ale dosyć szybko wrócił do siebie i byliśmy w stanie narzucić swój sposób gry. Jeżeli natomiast chodzi o presję, to myślę, że presja jest ciągle taka sama. Najlepszą obroną na presję czy przyjmowanie tej presji, jest ciężka praca na treningu, bo ja wierzę w to, że jeżeli będziemy ciężko pracować, to prędzej czy później los odda to w spotkaniach ligowych” - zwrócił uwagę.

Jak nastawionego zespołu Bruk-Bet Termaliki Nieciecza spodziewa się sztab? Czy ofensywnie nastawionego, czy może kurczowo broniącego dostępu do własnej bramki? „Myślę, że oba scenariusze są możliwe. To zespół, który bazowe ustawienie ma 5-3-2 i wokół tego systemu z jakimiś zmiennymi szczegółami się obraca. Potrafi stanąć niżej i grać z kontry, bo ma ku temu szybkich zawodników z przodu, którzy są do tego przygotowani. Potrafi też cierpliwie bronić. My na jeden i na drugi scenariusz staramy się przygotować zespół w treningu i myślę, że jesteśmy gotowi na atak pozycyjny, na asekurację ataku, na wyjście też z obrony niskiej, żeby poszukać ataku szybkiego, więc dużo tych wariantów przećwiczyliśmy w tym tygodniu” - kontynuował. „Myślę, że to jest zespół, który ogólnie ma bardzo dobre liczby. Świetny początek, dopiero w 12. kolejce zanotowali pierwszą porażkę. Byłem na ich jednym meczu na żywo, akurat przegrali ze Zniczem. Ale to jest taki zespół, który przyjedzie tutaj do Krakowa w roli faworyta. Ma fantastyczne liczby, świetna tam jest praca trenera i zespół, który jest przede wszystkim skuteczny, powtarzalny. To są takie parametry, które pretendują do bardzo wysokiej lokaty i w tym momencie są na pierwszym miejscu. Oczywiście liga jest jeszcze długa i będziemy chcieli się mocno przeciwstawić Termalice” - dodał.

Ostatnio drużyna z Niecieczy nieco się zatrzymała. Czy w związku z tym zdaniem trenera drużyna zagra inaczej niż do tej pory? „Nie sądzę, żeby się wiele zmieniło w Bruk-Becie. Rywale dalej są na pierwszym miejscu, dalej są skuteczni. Oczywiście w piłce jest tak często, że jest sinusoida i są momenty gdy jest się bardzo skutecznym, ale są i takie, gdy się jest skutecznym mniej. Podobnie jest teraz z zespołem Termaliki. Ja jednak na to nie patrzę, bo bez względu na to, w jakim miejscu jest nasz rywal, to na Wisłę zawsze jest zmobilizowany podwójnie niż na inne mecze. Pewnie tak samo będzie w piątek. My się spotykamy z taką sytuacją w każdym meczu i nie sądzę, żeby tym razem było inaczej” - zasugerował.

„To się okaże, czy nie będą się głęboko broniły, bo tak jak mówiłem też na poprzedniej konferencji, że my robimy analizy rywala, a bardzo często jest tak, że rywal zmienia swoją grę przeciwko Wiśle. I bardzo często upraszcza swoje działania, broni nisko, a gra bardziej bezpośrednio. Jak będą postępowały te zespoły, z którymi będziemy wkrótce grali, to się okaże w praktyce. My natomiast będziemy chcieli na pewno narzucić swój swój sposób grania i staramy się tak przygotowywać mecze, żeby patrzeć głównie na siebie. Oczywiście biorąc pod uwagę specyfikę gry rywala, ale dla nas jest najważniejsze to, żebyśmy byli powtarzalni w sposobie gry” - analizował.

W sobotę mecz ligowy zagrają także rezerwy Wisły Kraków. Kogo z pierwszego zespołu zobaczymy w składzie? „To już mogę zdradzić, że Kamil Broda będzie grał w zespole w sobotę, natomiast co do liczby zawodników z pierwszego zespołu, to będzie decyzja ostateczna po meczu. W zależności od sytuacji, czy będą urazy, kartki, bo mamy za chwilę spotkanie w Łęcznej, więc tego czasu za dużo nie ma. Natomiast chciałbym, żeby jak największa liczba zawodników poszła zagrać nawet po 45 minut. Po to, żeby to potraktowali też jako taką jednostkę treningową z rywalem. Takiego meczu nie da się zastąpić w treningu. W rezerwach zagra też Dawid Szot. Planowane jest, żeby wystąpił co najmniej 45 minut” - zdradził.

Czy trener Jop liczy jeszcze na „powrót” Mateusza Młyńskiego i Igora Sapały?
„Oczywiście, że na nich liczę, są w kadrze pierwszego zespołu. Na razie są jednak kontuzjowani, a po drugie jest bardzo duża konkurencja akurat na tych pozycjach. Na pozycji skrzydłowego, czy tego skrzydłowego, który wchodzi do środka czy tego, który robi nam szerokość, mamy pięciu, sześciu graczy razem z „Młynkiem”, więc nie da się zrobić tak, żeby byli wszyscy w dwudziestce na mecz. Tym bardziej w jedenastce, więc tutaj ta rotacja pewnie będzie, ale „Młynek” na razie musi czekać na swoją szansę. „Sapi” tak samo, ale najpierw musi się wyleczyć” - opowiadał.

W piątek Wiślaków dopingować będzie - według szacunku - ponad 20 000 kibiców. „Oczywiście, że mnie to cieszy. Na pewno wsparcie kibiców jest niezastąpione. Tutaj ta publika jest fantastyczna! Na pewno z naszej strony, ze strony zespołu, sztabu, będziemy chcieli sprowokować też tę publikę do tego, żeby była z nami. Mocno dopingowała nas, bo na pewno ten doping jest nam szalenie potrzebny. Natomiast też jest chyba rzeczą naturalną, że jeżeli pojawiają się zwycięstwa, to coraz więcej ludzi pojawia się też na trybunach” - odniósł się trener Jop. „Wiemy, że nasi kibice są „nieobliczalni” i mają ciekawe pomysły. I na pewno było to zaskakujące, ale to było też bardzo miłe. Duży szacunek dla tych ludzi, że przyjechali po to, żeby tam zza siatki nas dopingować. To było niesamowite i na pewno podziękowania się im za to należą. Ja powtórzę jeszcze raz, że mam nadzieję, że ten proceder zostanie jak najszybciej zamknięty, bo jest to już nawet nie irytujące, tylko już nie wiem w jakich kategoriach to odbierać... Jest to absurd, że wszyscy się praktycznie powołują na tę samą uchwałę i nie wpuszczają naszych fanów na mecze wyjazdowe” - dodał.

Spotkania pod wodzą trenera Jopa przynoszą oczekiwany skutek w postaci zwycięstw. Z czego najbardziej jest zadowolony szkoleniowiec? „Myślę, że pierwszy taki najprostszy wniosek, że w każdym meczu strzelamy co najmniej trzy bramki. To jest na pewno istotne. Kreujemy dużo sytuacji bramkowych, ale w moim rozumieniu najważniejsza jest gra w defensywie i tutaj myślę, że jesteśmy skuteczni w wysokim pressingu. Byliśmy skuteczni do tej pory i mam nadzieję, że nadal będziemy w fazie przejściowej po stracie piłki. To są takie parametry, które też widać w liczbach, że one są bardzo dobre i jak jesteśmy dobrzy tam, wysoko w pressingu i w fazie przejściowej, to rywal jest też bardzo mało w naszym polu karnym” - kontynuował.

Jakie wnioski po meczu z Siarką Tarnobrzeg wyciągnął sztab? „Myślę, że trzeba to odbierać jako lekcję dla zawodników, bo to rozluźnienie przyszło za szybko. Przy 2:0 niektórym chyba wydawało się, że to spotkanie jest już skończone. Pojawiło się trochę zbyt duże rozluźnienie i rywal nas pokarał za to i później było trudniej. Zdecydowanie trudniej. Tak, jak mówię - traktujemy to jako lekcję. Jako coś nad czym jeszcze trzeba popracować. Tutaj też musimy rozróżnić dwie rzeczy. Jedno to jest zewnętrzne bodźcowanie i motywacja zewnętrzna, a drugie to jest przygotowanie każdego zawodnika do spotkania. Ja wiem też z perspektywy zawodnika, że z potencjalnie słabszym rywalem z niższej ligi jest się bardzo trudno zmobilizować. Bardzo dużo pracowaliśmy nad tym elementem, ale okazało się, że też nie do końca się to udało” - zaznaczył.

W meczu pucharowym czerwoną kartkę złapał Wiktor Biedrzycki, na którego spada ostatnio sporo krytyki. „Niektórzy zawodnicy potrzebują czasu na to, żeby się zaadoptować. Trzeba przypomnieć kibicom, że Wiktor bardzo mocno walczył o to, żeby być w Wiśle. Dosyć stanowcze jego stanowisko było w Niecieczy. Przez to został odsunięty do zespołu rezerw. Nie do końca przygotowany przyszedł do nas. Musiał szybko wskoczyć do zespołu i faktycznie, trzeba przyznać, że ten początek w jego wykonaniu nie był udany. Jest to natomiast piłkarz, który w mojej ocenie może być silnym punktem tej drużyny. Potrzebuje natomiast trochę czasu. Raz na adaptację, dwa też musi popracować nad swoimi mankamentami. Są one scharakteryzowane i przedstawione Wiktorowi. Zaczął to robić i po prostu trzeba trochę czasu, żeby było widać to na boisku” - bronił swojego podopiecznego, dodając: „Łapanie kartek jest często na bazie zmęczenia. Nie tylko w jego przypadku. Jest też związane z problemami fizycznymi, z problemami mentalnymi, gdy ktoś za bardzo chce, a czasami jest spóźniony i łapie kartki. To też jest element, który się powtarzał. Ogólnie myślę jednak, że my jako zespół będziemy wspierać każdego zawodnika. W tym przypadku Wiktora, który rzeczywiście tę drugą żółtą kartkę w Tarnobrzegu dostał trochę na własne życzenie. Na tym polega bycie razem, że w takich momentach nie kopiemy leżącego, tylko pomagamy mu, żeby wrócił na swoje tory i żeby pomagał zespołowi, bo jest w stanie to robić”.

Wiktor Biedrzycki jeszcze trzy miesiące temu grał w Bruk-Becie. Czy sztab korzystał z podopieczni zawodnika? „Oczywiście rozmawialiśmy chwilę. Czy to o rzeczach związanych ze stałymi fragmentami gry, czy o tym, na co zwraca uwagę trener. To są takie rozmowy, które niekoniecznie muszą nam bardzo dużo wnieść, bo to rzeczy, które się pokrywają w analizach, ale jest to też naturalne, że się rozmawia z graczami, którzy byli w klubach, z którymi gramy najbliższy mecz” - zakończył trener Mariusz Jop.

Udostępnij
 
8966688