Meczem ze Zniczem Pruszków Wisła Kraków powróci na ligowe boiska. Przed spotkaniem 20. kolejki Betclic 1 Ligi z dziennikarzami spotkał się trener Mariusz Jop.
„Myślę, że zawodnicy zaadoptowali się do tych warunków, które są w Polsce po wymagającym obozie w Turcji. W pierwszym tygodniu, biorąc pod uwagę inne czynniki takie, jak dojazdy na treningi, inną pogodę, inną murawę plus oczywiście ciężką pracę, świeżości jeszcze nie było na spotkaniu z Hutnikiem. Natomiast ten ostatni tydzień to był już normalny startowy mikrocykl i widzę w zespole energię, świeżość, głód gry. Wygląda to optymistycznie” - zaczął szkoleniowiec.
Pod Wawel wrócił Marko Poletanović, który ma wzmocnić środek pola krakowian. „Nie ma nic lepszego w zespole niż dobra rywalizacja na poszczególnych pozycjach. Jest to element, który jest jak najbardziej pożądany. Tak samo jest u nas. Cieszę się, że na wielu pozycjach mamy taką rywalizację, która przynosi duży dylemat, jeśli chodzi o wystawianie pierwszej jedenastki. Cieszę się, że Marko Poletanović jest z nami, bo jest to piłkarz, który zna polską ligę, zna mentalność, zna ten klub, zna kibiców, więc wiemy, że ten proces adaptacji w naszym zespole będzie przebiegał bardzo szybko i możemy go już brać pod uwagę, jeśli chodzi o wyjściową jedenastkę” - zaznaczył.
W rehabilitacji jest z kolei Joseph Colley, który kontynuuje prace w Myślenicach. „Myślę, że wróci w przeciągu kilku tygodni, ale jak wiele tych tygodni będzie, to trudno powiedzieć. Nie chciałbym wchodzić w tym miejscu w rolę lekarza. Widać na pewno progres, natomiast nie będą to dwa, trzy tygodnie, tylko w mojej ocenie zdecydowanie dłużej” - dodał.
Rywal z Pruszkowa przyjeżdża do Krakowa po wygranej nad Białą Gwiazdą w poprzedniej rundzie. Jakiego przeciwnika spodziewa się trener? „Cały okres jesienny pokazuje, a statystyki to potwierdzają i nasz mecz wyjazdowy w Pruszkowie także, że jest to zespół, który jest raczej nastawiony na szybki atak, na stałe fragmenty gry, na obronę niską. Czasami stosują takie bardzo płaskie ustawienie 5-3-2. Jest to zespół, który ma w swoich szeregach dwie bardzo wyróżniające się postaci. Daniel Stanclik i Radosław Majewski są to piłkarze, którzy bardzo wiele znaczą, jeśli chodzi o jakość tego zespołu w ataku. Oczywiście mamy materiały, analizowaliśmy Znicz w sparingach. Byliśmy ciekawi, czy coś nowego się pojawi. W meczach kontrolnych pojawiły się nowe elementy, ale znam wielu zawodników i wiele drużyn, które w sparingach grają bardziej ryzykownie, w bardziej otwarty sposób, bo nie ma presji gry o punkty. A później przychodzi liga i wchodzi się w stary schemat, który był skuteczny. Jako zespół jesteśmy przygotowani na każdy scenariusz, na agresywną grę Znicza, na głębokie cofnięcie się, szukanie kontrataków, stałych fragmentów gry i liczenie na błysk Majewskiego. Możliwości jest kilka, ale tak jak powtarzam, skupiamy się na swojej grze, na szlifowaniu elementów, które często się powtarzają w konfrontacji z rywalami z I ligi” - analizował.
Nie zabrakło też pytania o kolejne transfery: „Mówiłem pod koniec poprzedniej rundy, że zespół, który miałem do dyspozycji, ci ludzie są w stanie rywalizować z każdym o trzy punkty u siebie i na wyjeździe. Jest to zespół, który jest w stanie wygrać z każdym i potwierdzaliśmy w wielu meczach bardzo dobrą dyspozycję. Cieszę się, że nikt z tego zespołu nie odszedł. Oczywiście kontuzja Marca Carbo wymusiła transfer Marko Poletanovicia i cieszę się, że jest z nami. To jednak nie jest tak, że musimy dokonać jakichś transferów, by realnie myśleć o pokazywaniu dobrego futbolu i walce o trzy punkty w każdym spotkaniu” - tłumaczył. „Każdy zawodnik jest trochę inny, ale Marko Poletanović jest zbliżony profilem do Marca Carbó. To piłkarz, który jest dobry w defensywie, ale ma też spokój w rozegraniu. Raczej szuka przyspieszenia gry podaniem niż prowadzeniem piłki. Mamy kilku zawodników o trochę innym profilu i Marko pasuje nam do tego schematu, który jest nam potrzebny w naszej grze” - porównywał swoich graczy.
Rywalizacji nie brakuje także w bramce. Czy wiadomo już, który z golkiperów wyjdzie w sobotę na murawę? „Oczywiście, jest rywalizacja jak na każdej pozycji. Bramkarze bronili mniej więcej po równo, choć Patryk tych minut w sparingach rozegrał najwięcej. Wynika to z tego, że cała trójka jest w dobrej dyspozycji. Bardzo ciężko pracują na treningach, dlatego chciałem im dać czas na boisku, w sparingach, żeby mogli też pokazać się nie tylko w warunkach treningowych. Natomiast, jeśli chodzi o obsadę bramki i to, kto jest numerem jeden, to przekonamy się w sobotę. Nie będę zdradzał teraz tego, bo zespół jeszcze nie wie oficjalnie, kto wychodzi w pierwszej jedenastce” mówił.
Ostatnio niedostępni byli Oliver Sukiennicki i Tamas Kiss ze względu na niedyspozycję, ale teraz zapewnia: „Tak, są dostępni. To były dwu-trzydniowe problemy związane z infekcjami. Wrócili już jednak, trenowali praktycznie od początku tygodnia, więc są do dyspozycji”.
Spotkania przy R22 zawsze niosą ze sobą duże emocje. Co zrobić, aby stadion pozostał twierdzą? „Trudne pytanie, bo każdy mecz to inny scenariusz, inne sytuacje, ale jestem zwolennikiem, żeby robić bez względu na to, gdzie gramy, te rzeczy, które trenujemy. Chodzi o to, żeby nie szukać rozwiązań, które są przypadkowe. Taka jest moja filozofia. Czasami natomiast jest potrzebny zespołowi impuls w postaci stałego fragmentu gry, dobrej akcji kombinacyjnej. Wiemy, że często na swoim stadionie spotykamy się z obroną niską rywala i nie jest tak prosto w ataku pozycyjnym wykreować sytuacje i być skutecznym. Skuteczność, błysk indywidualnego talentu, stały fragment gry to są takie rzeczy, które sprawiają, że czasami przechyla się szalę w stronę zwycięstwa, a nie remisu” - kontynuował.
Patryk Gogół i Bartosz Talar to ci zawodnicy, którzy także dalej leczą urazy. „Przykro mi, że Patryk nie mógł żadnego spotkania towarzyskiego z nami zagrać. Rozpoczął normalnie przygotowania z zespołem, a później wróciły stare problemy, które miał jeszcze w tamtym roku i jest pewna niewiadoma, bo proces rehabilitacji w jego przypadku jest trudny do sprecyzowania. Nie chciałbym wchodzić w szczegóły medyczne. Liczę, że wróci do nas jak najszybciej, bo cenię go jako utalentowanego piłkarza. Na razie nie możemy go jednak brać pod uwagę” - mówił o Gogóle, odnosząc się też do Talara: „To też kwestia rehabilitacji i jego dyspozycyjnego po ciężkiej kontuzji, którą miał. Jest jeszcze trochę komplikacji, nie jest jeszcze odbudowany do końca mięśniowo. Były już takie treningi, że ćwiczył razem z zespołem, ale nie chcieliśmy ryzykować jakiegoś większego urazu biorąc pod uwagę te deficyty. Są protokoły, które pozwalają wprowadzić zawodnika do spotkania czy to towarzyskiego, czy o punkty. U niego są jeszcze za mało zniesione te dysproporcje mięśniowe, żeby mógł podejmować ryzyko i żebyśmy my podejmowali takie ryzyko”.
Mecze ligowe niosą ze sobą dodatkowy ładunek emocjonalny i presję. Jak sobie z tym radzić? „Presja tutaj, w Wiśle Kraków, w tym klubie była, jest i będzie. I tutaj nie odbieram tego jako coś szczególnego. Ona jest wciąż taka sama i będzie taka sama” - zakomunikował, dodając: „Najważniejszy mecz dla nas jest w sobotę. Oczywiście w piłce nożnej nie ma nic pewnego i może być taki scenariusz, że będziemy walczyli w barażach. Zawsze myślę o tym, żeby wygrywać. Dziesięć punktów straty to jest sporo, ale nie jest to niemożliwe do odrobienia. Bardziej jednak myślę o tym, żeby jak najlepiej przygotować zespół do każdego kolejnego spotkania, a co nam da na koniec suma punktów, jakie zdobędziemy, zobaczymy”.