Sprawozdanie z meczu Wiślaków.
Gra w grupie spadkowej to dla Białej Gwiazdy rzecz niecodzienna - ostatni i jedyny raz Wiślacy walczyli w dolnej ósemce w sezonie 2015/16. W tej nowej dla siebie sytuacji podopieczni Macieja Stolarczyka musieli sobie poradzić w zestawieniu, w którym jeszcze nie było dane im zagrać. Ze względu na absencje kilku zawodników szansę na grę od pierwszej minuty otrzymali przedstawiciele wiślackiej młodzieży - Grabowski i Szot. Warto zaznaczyć, że dla pierwszego z nich był to ekstraklasowy debiut od pierwszej minuty, natomiast dla 17-letniego stopera było to premierowe spotkanie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Na murawie pojawił się na moment także kontuzjowany Błaszczykowski, który przez rozpoczęciem spotkania odebrał nagrodę dla zawodnika marca Lotto Ekstraklasy.
Początkowe fragmenty meczu nie pokazały u Szota ani krzty debiutanckiego stresu. Cała krakowska defensywa wyglądała z resztą dość solidnie, podobnie jak obrona płocczan. Na pierwszą groźną sytuację przyszło nam czekać niemal 10 minut. Po świetnie rozprowadzonej przez grającego w środku pola Boguskiego kontrze Palčič celnie dośrodkował na nogę Drzazgi, który uderzył z woleja, lecz pomylił się nieznacznie, czego, sądząc po mimice, początkowo nie mógł sobie darować. Podopieczni Leszka Ojrzyńskiego najwięcej zagrożenia stwarzali po stałych fragmentach gry, kąśliwie wykonywanych przez Furmana. Kończyły się one jednak najczęściej skuteczną interwencją Lisa lub jednego z defensorów. Biała Gwiazda natomiast starała się zaskoczyć przyjezdnych przede wszystkim sprawnie przeprowadzonymi kontrami, które poza opisaną wcześniej próbą nie były finalizowane strzałami w stronę bramki Dähne.
Tunelem do bramki
Po jednym z kolejnych dośrodkowań Furmana ze stojącej piłki siatka w bramce Lisa zatrzepotała. Na szczęście jednak Angielski, którego nie zdołał zablokować Szot, obił swoim strzałem jej zewnętrzną stronę, a fani zgromadzeni na R22 mogli odetchnąć z ulgą. Kilka minut później mogli już za to krzyczeć z radości, po jednej z najlepszych akcji Wisły w tym sezonie. Wszystko zaczęło się od zagrania do Boguskiego na prawą stronę. Dzisiejszy kapitan Białej Gwiazdy ośmieszył rywala zakładając mu siatkę po czym wymienił piłkę z Kolarem i odegrał do niepilnowanego Peszki. Skrzydłowy wykończył wszystko posyłając futbolówkę między nogami bezradnego Dähne, lecz nie celebrował gola ze względu na szacunek dla swojego byłego klubu. Każde zagranie było tu wypieszczone niczym najpiękniejsza świąteczna pisanka, a całość trwała krócej niż przeczytanie tego akapitu.
Koncert Sławomira
Peszko nie miał dziś litości dla drużyny, w której spędził kilka lat swojej piłkarskiej kariery i jeszcze przed przerwą skompletował dublet. Także w tym wypadku wszystko potoczyło się bardzo dynamicznie. Drzazga zagrał piłkę do 34-latka, ten momentalnie obrócił się w polu karnym i oddał precyzyjny płaski strzał tuż przy długim słupku, po raz kolejny pokonując niemieckiego bramkarza gości. Na dwie minuty przed zejściem do szatni skapitulował także Lis. Przedłużone dośrodkowanie z lewej flanki spadło pod nogi Szwocha, a ten widowiskowym wolejem „ściągnął pajęczynę” z okienka bramki wiślackiego golkipera i dał kontaktowe trafienie swojej ekipie.
Drugą odsłonę celnym strzałem zza pola karnego, poprzedzonym 20-metrowym biegiem z piłką, otworzył Ricardinho. Takim uderzeniem nie mógł jednak zaskoczyć Lisa, który pewnie złapał piłkę. Dużo ważniejsze wydarzenie miało miejsce kilkadziesiąt sekund później. Burliga nieco niechlujnie przyjął piłkę, która uciekła mu od stopy. Próbował więc ratować się wślizgiem i wybił futbolówkę, po czym zderzył się z nacierającym na niego Kuświkiem. Sędzia Lasyk odgwizdał przewinienie, po czym sięgnął do kieszeni, a kolor kartki, którą wyciągnął zaskoczył wszystkich kibiców. Arbiter pokazał Burlidze czerwony kartonik, odsyłając w ten sposób grającego dziś na środku obrony Wiślaka do szatni. Biała Gwiazda musiała więc grać w osłabieniu, a w rolę drugiego stopera wcielił się Basha.
Zawada-show
Wisła Płock poczuł krew. Najpierw uderzeniem w boczną siatkę postraszył gospodarzy Szwoch, a kilka minut później dużo bardziej skuteczny był Zawada. 23-latek, który pojawił się na murawie w drugiej połowie dostał świetne długie podanie za linię obrony, dopadł do piłki i bez zawahania wyrównał stan rywalizacji. Zawada był niczym Peszko w pierwszych 45 minutach - nie zamierzał poprzestać na jednym trafieniu. W 70. minucie znakomicie odnalzał się w polu karnym po dośrodkowaniu Ricardinho z lewej strony i wyprowadził płocczan na prowadzenie.
Debiutów ciąg dalszy
Biała Gwiazda nie zamierzała składać broni. Siłę ofensywną wzmocnili wchodzący z ławki rezerwowych Brożek oraz Buksa, który podobnie jak Szot zaliczył w ten sposób swój ekstraklasowy debiut. Świeże siły nie pomogły jednak w wymierny sposób. Przyjezdni do ostatnich sekund skutecznie bronili korzystnego wyniku i wywieźli komplet oczek z R22.
Wisła Kraków - Wisła Płock 2:3 (2:1)
1:0 Peszko 31’
2:0 Peszko 36’
2:1 Szwoch 43’
2:2 Zawada 63’
2:3 Zawada 70'
Wisła Kraków: Lis - Palčič, Burliga, Szot, Pietrzak - Boguski, Basha - Peszko (Buksa 86'), Drzazga (Plewka 62’), Grabowski (Brożek 74') - Kolar
Wisła Płock: Dähne - McGing, Łasicki, Uryga, Angel Garcia - Merebaszwili (Zawada 58’), Rasak, Furman, Szwoch (Łukowski 80') - Ricardinho, Angielski (Kuświk 45’)
Żółte kartki:Brożek - Angielski, Merebashvili, Rasak
Czerwone kartki: Burliga
Sędziował: Piotr Lasyk z Bytomia