Zespół Mariusz Jopa dopisał trzy punkty w piątkowy wieczór pokonując Kotwicę Kołobrzeg 2:1. Po meczu #WISKOT trenerzy obu zespołów podsumowali przebieg spotkania na konferencji pomeczowej, a my mamy dla Was jej zapis.
Mariusz Jop - Wisła Kraków
„Trudne spotkanie dzisiaj było przy Reymonta. Chciałem pogratulować zawodnikom, bo ten mecz bardzo mocno wybiegali. Uważam, że wygrali na charakterze, na woli walki, na ambicji. Oczywiście, pokazywaliśmy dużo jakości, stworzyliśmy bardzo dużo sytuacji. Pierwsza połowa - bardzo dobrze weszliśmy w spotkanie. W zasadzie Kotwica nie istniała. Może tam jakąś jedną kontrę, czy dwie wyprowadzili. Byliśmy groźni w ataku pozycyjnym, w ataku szybkim, po fazie przejściowej, więc te bramki wisiały w powietrzu. Był trudny moment po rzucie karnym, ale tu tak jak mówię - zespół pokazał, że jest silny psychicznie, że wie czego chce i należą się chłopakom gratulacje” - podsumował mecz Mariusz Jop.
W trakcie spotkania z boiska zszedł kontuzjowany napastnik Białej Gwiazdy - Angel Rodado. Szkoleniowiec krakowskiej Wisły został zapytany o stan zdrowia Hiszpana.
„Pojechał już na rezonans, żebyśmy mieli pełny obraz tego, co się wydarzyło. Jest to ten bark, z którym kiedyś miał już problem. Zobaczymy co pokaże rezonans, na ile jest to poważny uraz” - odpowiedział.
Z początkiem spotkania to Wisła pokazała charakter na boisku i odważnie atakowała na bramkę rywala, ale zabrakło goli. Czy w szatni podczas przerwy pojawiła się złość?
„Ja nie byłem zły, bo myślę, naszą rolą - sztabu i zespołu, jest to, żeby się cały czas pozytywnie motywować. I wbrew czasami przeciwnościom jakie są, bo przy naszej nieskuteczności, żeby dalej z wiarą robić to, co chcemy robić. Ja myślę, że to jest ważne dla nas. Najgorsze co byśmy mogli zrobić, to zacząć robić rzeczy, których nie trenujemy, albo się załamać, że nie możemy bramki strzelić. To nie jest na pewno kierunek. Oczywiście gdzieś tam myślę, że w każdym z chłopaków ta złość była, że ta piłka nie wpada do bramki. Natomiast ważne jest to, że kontynuowaliśmy tę pracę, którą zaczęliśmy od samego początku w dzisiejszym meczu, bo już chyba w 3. minucie Jaroch miał sytuację stuprocentową, a potem były kolejne i kolejne, więc tak jak mówię - dobre wejście w spotkanie od samego początku. Szkoda, że ta bramka nie padła wcześniej, bo pewnie też ten mecz by się inaczej ułożył”
- powiedział.
W kadrze meczowej zabrakło nazwiska Mariusza Kutwy. Skąd wynikał jego brak?
„Jest to pokłosie tego, że zagrał dwa całe mecze w kadrze. Rozmawiałem z nim i doszliśmy do wniosku, że będzie lepiej, jak dostanie dzisiaj dzień wolnego i od jutra będzie się przygotowywał do środowego spotkania. Nie jest też brany pod uwagę na mecz rezerw w sobotę” - odparł.
W 82. na boisku zameldował się po długiej przerwie Marc Carbó. Czy ta zmiana oznacza, że pomocnik jest już w pełni gotowy do gry?
„Tak jak mówiłem - Marc trenuje już z nami z pełnym obciążeniem. Dzisiaj wszedł na kilka minut, żeby też poczuć taką atmosferę meczu i w tej sytuacji też był nam potrzebny ze względów taktycznych. Myślę, że na pewno nie jest gotowy jeszcze na to, żeby grać pełne 90 minut. Będziemy go stopniowo wprowadzać, bo jest ważnym zawodnikiem dla nas. Oczywiście potrzebuje czasu do tego, żeby wrócić do rytmu meczowego, żeby wrócić do pełnej dyspozycji. Także na pewno na niego mocno liczę. Jest jeszcze dużo przed nami, więc jest dla nas ważnym zawodnikiem”
- ocenił sytuacje Hiszpana.
Piotr Tworek - Kotwica Kołobrzeg
„Jechaliśmy do Krakowa z myślą sprawienia niespodzianki i powalczenia o pełną pulę i tak przygotowywaliśmy się do tego spotkania. Znaliśmy atuty i wiedzieliśmy, że na pewno czekało nas bardzo trudne spotkanie, bo Wisła jest dobrym zespołem i ma na pewno w swoich szeregach indywidualności, które potrafią rozstrzygnąć losy spotkania. Natomiast my wierzyliśmy też w swoje rzeczy, w swoje umiejętności i w te rzeczy, które trenowaliśmy przed meczem z Wisłą Kraków. I niestety w pierwszej połowie kompletnie nam to nie wychodziło. Daliśmy się zepchnąć, daliśmy się zdominować przez agresywnie grających przeciwników. No i pierwsza połowa niestety, do zapomnienia. W drugiej zrobiliśmy korektę ustawienia, powiedzieliśmy sobie, że musimy zagrać zdecydowanie odważniej. Szybko strzeliliśmy bramkę, dobrze rozpoczęliśmy drugą połowę. Niestety, też bardzo szybko straciliśmy gola, a kolejny po stałym fragmencie zakończył spotkanie. Próbowaliśmy jeszcze ratować zmianami, nie udało się tym razem. Wracamy bez punktu do Kołobrzegu” - zakończył.
Trener gości zdecydował się na zmiany, a jedną z nich było wejście Catalina Cucosa w miejsce Wsiewołoda Sadowskiego. Była to kwestia taktyczna, czy kontuzji? Była to zmiana taktyczna, bo w pierwszej połowie nie radziliśmy sobie z wchodzącymi do środka bocznymi pomocnikami i tam była przewaga. Kompletnie nie umieliśmy na to zareagować w pierwszych 45 minutach. Zmieniliśmy ustawienie personalne i taktyczne. Staraliśmy się już lepiej zorganizować naszą taktykę w drugiej połowie” - powiedział.
Kotwica Kołobrzeg to zespół, któremu towarzyszyło wiele problemów organizacyjnych, w tym problem z przyznaniem licencji. Jak to wpłynęło na drużynę? „Pracowaliśmy bardzo intensywnie. Mieliśmy kłopoty, ale o tych naszych kłopotach wiemy przecież wszyscy doskonale. Natomiast trzeba wierzyć. Chcieliśmy zrobić wszystko, żeby wbrew wszelkim kłopotom, trudnościom finansowym, organizacyjnym i tym, które dotykały nasz zespół i klub pokazać, że jednak w takich trudnościach i takich momentach można też zbudować zespół i to uczyniliśmy. Żałujemy ogromnie, bo ten zespół był zupełnie inny, który zbudowaliśmy. Niestety, poprzez brak zgody na rejestrowanie musieli do swoich klubów wrócić zawodnicy wypożyczeni, ale jeszcze mamy jeszcze w głowie pomysł na wzmocnienie tej drużyny. Przed nami trudne spotkania, dlatego musimy wierzyć do samego końca i wierzymy, że utrzymamy się w I lidze. Czasami na rzeczy, na które nie ma się wpływu, człowiek inaczej patrzy. Ta sytuacja dodawała nam większej motywacji, większego „poweru”. Mimo, że były kłopoty, trudności, nie poddawaliśmy się i nie będziemy się poddawać, co pokazywaliśmy już w meczach, które są za nami. Jadąc do Krakowa też wierzyliśmy, jechaliśmy z myślą, żeby zdobyć trzy punkty i na pewno taki cel i zadania będą przed kolejnymi spotkaniami, które są przed nami, a najbliższe z Arką Gdynia” - ocenił.
Zespół Piotra Tworka w drugiej połowie pozwalał Białej Gwieździe na sytuacje, które później zamieniały się w niebezpieczne ataki, lub nawet gole - tak, jak ten zdobyty przez Alana Urygę. Czy w takich momentach drużyna nie powinna się bardziej bronić?
„Nie, bo w sporcie, w piłce nożnej liczy się odwaga. Liczy się zwycięstwo i to staram się swoim zawodnikom wpajać i wierzyć do samego końca, że można odnieść zwycięstwo nawet z zespołem, który personalnie czy organizacyjnie jest na tę chwilę od nas silniejszy. My mamy w swojej filozofii czy pomyśle grać odważnie i nie bać się. Dlatego jesteśmy dzisiaj bardzo źli na to dzisiejsze spotkanie i tą złość widać w szatni. I to jest pozytywna złość, bo chłopcy wiedzą, że gdybyśmy szczególnie w pierwszej połowie dołożyli trochę więcej odwagi, to ten zespół mógłby zaprezentować się inaczej. A tak niestety dzisiaj bez żadnego „oczka” - tym samym zakończył swoją wypowiedź.