Sprawozdanie z meczu w Warszawie.
Na starcie z mistrzem Polski trener Peter Hyballa desygnował dokładnie taką samą jedenastkę, która przed tygodniem wybiegła na derbowe spotkanie z Cracovią. Szkoleniowiec warszawian z kolei zdecydował się dokonać kilku zmian w składzie swojego zespołu w porównaniu do ostatniego meczu z Lechią Gdańsk. Na ławce rezerwowych usiadł między innymi Artur Boruc, a miejsce między słupkami zajął Cezary Miszta. Od pierwszej minuty wystąpili również Ernest Muçi oraz Rafael Lopes.
>> ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ Z TEGO MECZU <<
Wraz z pierwszym gwizdkiem sędziego Szymona Marciniaka oba zespoły przeszły do realizacji przedmeczowych założeń, chcąc narzucić przeciwnikowi swój styl gry. Jako pierwsi uderzyli Wiślacy, a konkretnie Yaw Yeboah, który w 7. minucie strzałem z dystansu po raz pierwszy sprawdził czujność Cezarego Miszty. Gospodarze odpowiedzieli chwilę później, a po kombinacyjnej akcji przed szansą stanął Bartosz Slisz, lecz posłał piłkę wysoko ponad poprzeczką. Biała Gwiazda grała odważnie i budowała składne akcje, dzięki czemu w 15. minucie stworzyła kolejne zagrożenie pod bramką Legionistów. Piłka po dośrodkowaniu Sadloka z rzutu rożnego trafiła pod nogi nabiegającego na linię szesnastego metra Yeboaha, który kopnął minimalnie obok słupka. Wojskowi nie pozostali dłużni i wyprowadzili groźny kontratak, po którym bliski szczęścia był Tomáš Pekhart, ale skuteczną interwencją w defensywie popisał się Michal Frydrych, zatrzymując swojego rodaka. W dalszej fazie spotkania zarówno Legia, jak i Wisła poszukiwały sposobu na trafienie otwierające, czego bliżsi byli podopieczni trenera Czesława Michniewicza, którzy na cztery minuty przed zejściem do szatni wypracowali sobie najlepszą sytuację w pierwszych 45 minutach. Aktywny Slisz otrzymał futbolówkę w okolicach pola karnego gości, po czym wbiegł w obręb szesnastki i dośrodkował wprost na głowę Pekharta. Najskuteczniejszy snajper ligi zrobił w tej sytuacji wszystko, jednak to nie wystarczyło na pokonanie Mateusza Lisa, który kapitalną paradą uchronił swoją drużynę przed utratą bramki.
Skutecznie w obronie
Kwadrans przerwy nie wybił z rytmu golkipera spod Wawelu, który stał dzielnie na posterunku i obronił mocne uderzenie czeskiego napastnika Legii. Wiślacy stosowali wysoki pressing, starając się zamknąć rywali w obrębie ich pola karnego, jednak zawodnicy z Warszawy umiejętnie wychodzili spod opresji. Gracze z Krakowa konsekwentnie realizowali jednak swój plan, dzięki czemu w 62. minucie sforsowali defensywę mistrza Polski, a Stefan Savić skierował piłkę do siatki. Radość Wiślaków nie trwała jednak długo, bowiem sędzia Marciniak dopatrzył się pozycji spalonej Austriaka i nie uznał bramki. Trener Michniewicz, chcąc zwiększyć siłę rażenia, postanowił sięgnąć po zawodników rezerwowych i posłał na boisko Bartosza Kapustkę oraz Luquinhasa. Legia zyskała przewagę i dłużej utrzymywała się przy piłce, ale nie przekładało się to na sytuacje podbramkowe, bowiem dobrze zorganizowana linia obronna krakowian oddalała zagrożenie. Niebezpiecznie zrobiło się między innymi w doliczonym czasie gry, kiedy to po dośrodkowaniu Juranovicia przytomną interwencją wykazał się Lis, który wyprzedził André Martinsa i wypiąstkował piłkę poza pole karne. W finalnym rozrachunku potyczka w Warszawie zakończyła się bezbramkowym remisem, a Biała Gwiazda dopisał do swojego konta cenny punkt.
Legia Warszawa - Wisła Kraków 0:0
Legia Warszawa: Miszta - Jędrzejczyk, Wieteska, Hołownia - Juranović, Slisz (56’ Kapustka), Martins, Mladenović (66’ Wszołek) – Muçi (56’ Luquinhas) - Lopes (79’ Jakhshibaev), Pekhart
Wisła Kraków: Lis - Frydrych, Kone, Sadlok (82’ Błaszczykowski) - Gruszkowski (86’ Szota), Żukow, Savić, Burliga - Yeboah (74’ Medved), Starzyński - Brown Forbes
Żółte kartki: Hołownia - Starzyński, Burliga, Gruszkowski
Sędziował: Szymon Marciniak (Płock)