Wspominamy spotkanie z Lechem Poznań.
W 3. serii gier ekstraklasowych rozgrywek w sezonie 2015/2016 Wiślakom przyszło zmierzyć swoje siły z zespołem ówczesnego mistrza Polski - Lecha Poznań. Po remisach osiągniętych w meczach z Górnikiem Zabrze oraz z Cracovią podopieczni trenera Kazimierza Moskala poszukiwali pierwszego zwycięstwa w rozpoczętej kampanii, a swój cel zamierzali zrealizować już w starciu z Kolejorzem.
Boguś raz!
Trener Moskal nie zamierzał eksperymentować z ustawieniem swojego zespołu i od początku rywalizacji z poznańską ekipą postawił na sprawdzonych ludzi, skutkiem czego w wyjściowej jedenastce Białej Gwiazdy znaleźli się tacy zawodnicy, jak między innymi Arkadiusz Głowacki, Łukasz Burliga, Rafał Boguski czy Paweł Brożek. Pierwsze minuty należały do krakowian, którzy szybko ruszyli do natarcia, chcąc narzucić przeciwnikowi swoje warunki. Na efekty takiej postawy nie trzeba było zbyt długo czekać, bowiem już w 7. minucie piłka po raz pierwszy zatrzepotała w siatce Lechitów. Długi i precyzyjne podanie od Głowackiego trafiło do Brożka, który przytomnie zgrał do Boguskiego, a ten uderzał na raty, jednak zdołał pokonać Buricia.
W 18. minucie odpowiedzieli gracze dowodzeni przez trenera Macieja Skorżę – w kierunku bramki strzeżonej przez Cierzniaka groźnie uderzył Lovrencsics, ale wiślacki golkiper zachował czujność i sparował futbolówkę poza linię końcową. Kilkadziesiąt sekund później z odsieczą ruszyli Wiślacy, a przed szansą na podwyższenie prowadzenia stanął Brożek, lecz jego uderzenie w instynktowny sposób wybronił Burić. Nie minęło zbyt wiele czasu, a ponownie zakotłowało się po drugiej stronie boiska, gdzie szczęścia spróbował Kamiński, jednak i on nie potrafił znaleźć recepty na pokonanie dobrze dysponowanego bramkarza gospodarzy.
Mistrzowie Polski nie zamierzali jednak łatwo składać broni i przed zakończeniem pierwszej części spotkania przypuścili kolejny szturm w okolice bramki Wisły. Nie przyniosło to jednak zmiany wyniku, bo Cierzniak stanął na wysokości zadania, broniąc kolejno uderzenia Pawłowskiego oraz Thomalli.
Boguś dwa!
Po zmianie stron nie ustały ataki Kolejorza, który z niemal każdej pozycji ostrzeliwał Wiślacką bramkę, lecz piłka nadal nie znajdowała drogi do siatki. Krakowianie odpowiadali pojedynczymi zrywami, jak chociażby w wykonaniu Crivellaro, który w 50. minucie wpadł w pole karne, ale uderzył nad poprzeczką. Sześć minut później Cierzniak po raz kolejny zaprezentował swój bramkarski kunszt, kiedy to powstrzymał szarżującego Hämäläinena.
Bramkarz Wisły utrzymywał swój zespół w grze i do spółki z defensorami odpierał zagrożenie ze strony Lecha, który ambitnie, lecz nieskutecznie próbował odwrócić losy pojedynku. W doliczonym czasie gry Wisła zadała ostateczny cios, a katem Kolejorza po raz drugi okazał się Boguski, który skorzystał z dogrania Jankowskiego i w sytuacji sam na sam zachował zimną krew, po czym posłał piłkę tuż obok wewnętrznej części słupka, pieczętując tym samym pierwsze zwycięstwo Białej Gwiazdy w sezonie 2015/2016.
Wisła Kraków - Lech Poznań 2:0 (1:0)
1:0 Boguski 7’
2:0 Boguski 90+3’
Wisła Kraków: Cierzniak - Burliga, Guzmics, Głowacki, Jović, Uryga (89’ Cywka), Mączyński – Guerrier, Civellaro (77’ Popović), Boguski – Brożek (77’ Jankowski)
Lech Poznań: Burić - Douglas, Kadar, Kamiński, Ceesay - Trałka, Linetty (65’ Robak) - Lovrencics (72’ Formella), Hämäläinen, Pawłowski - Thomalla (46’ Jevtić)