Wspomnienie meczu z Widzewem Łódź.
W sezonie 2002/2003 piłkarze Wisły Kraków zadziwili piłkarską Europę, tocząc zacięte boje z takimi zespołami, jak AC Parma, FC Schalke 04 Gelsenkirchen czy Lazio Rzym. Z kolei na krajowym podwórku podopieczni trenera Henryka Kasperczaka nie mieli sobie równych i pewnie zmierzali po mistrzowską koroną oraz po triumf w rozgrywkach Pucharu Polski, gdzie na ich drodze stanął łódzki Widzew, z którym Wiślacy zmierzyli swoje siły w 1/2 finału.
Do szatni z prowadzeniem
Gospodarzem pierwszego z dwóch półfinałowych spotkań został był walczący o ligowy byt Widzew, który nie zamierzał jednak łatwo składać broni i zamierzał pokrzyżować plany obrońcy trofeum. W stolicy województwa łódzkiego trener Kasperczak zmuszony był radzić sobie bez kontuzjowanych Marcina Baszczyńskiego, Macieja Stolarczyka oraz Macieja Żurawskiego, którzy nie mogli pomóc drużynie w starciu z Czerwono-Biało-Czerwonymi. Wymuszona absencja podstawowych graczy nie wpłynęła jednak na boiskowe poczynania Białej Gwiazdy, która od pierwszych minut konsekwentnie realizowała swój plan, czym zmusiła łodzian do wycofania się w głąb własnej połowy. Wiślacy osiągnęli więc optyczną przewagę, ale niewiele z niej wynikało. Ofensywę krakowian rozbudził nieco Mirosław Szymkowiak, który w 21. minucie prostopadłym podaniem obsłużył Tomasza Frankowskiego, jednak ten nie zdołał dobiec do piłki, bowiem ta padła łupem Marcina Ludwikowskiego. Trzy minuty później niewiele pomylił się Jacek Paszulewicz, główkując po centrze Piotra Brożka z rzutu rożnego.
Schowany za podwójną gardą Widzewa cierpliwe czekał na dogodny moment, w którym mógłby wyprowadzić swój cios i 37. minucie bliski szczęścia był Brazyliczyk Giuliano, ale jego uderzenie nie znalazło drogi do siatki. Ostatnie słowo należało jednak do Wisły, która tuż przed zejściem do szatni objęła prowadzenie. Wówczas z prawej flanki Kalu Uche dośrodkował w kierunku Tomasza Frankowskiego, który dał znać o swym snajperskim instynkcie i pewnym strzałem pokonał Ludwikowskiego.
Jedną nogą w finale
Druga połowa stała pod znakiem dominacji graczy spod Wawelu, którzy nie mieli większych problemów, by przedostać się z piłką pod pole karne przeciwnika. Gorzej było jednak ze skutecznością, której tego dnia Wiślakom aż nadto brakowało. Dwie dogodne sytuacje zmarnował Frankowski. Przed szansą stanęli także Uche oraz Marcin Kuźba, jednak żaden z nich nie zdołał zaskoczyć golkipera Widzewa. Niewykorzystane sytuacje zemściły się na gościach w 75. minucie, kiedy to zabójczą kontrę gospodarzy wykorzystał Adam Cichoń. Na tablicy wyników widniał więc rezultat 1:1, co mocno podrażniło piłkarzy z Grodu Kraka, którzy błyskawicznie odpowiedzieli i zaledwie 120 sekund później piłka po raz drugi zatrzepotała w siatce łodzian. Na listę strzelców wpisał się wówczas Mariusz Jop, który wykorzystał dogranie od Daniela Dubickiego, czym zapewnił Wiśle cenne zwycięstwo i zaliczkę przed rewanżem w Krakowie. W końcowym rozrachunku w sezonie 2002/2003 Biała Gwiazda sięgnęła po Puchar Polski, pokonując w finale Wisłę Płock.
Widzew Łódź - Wisła Kraków 1:2 (0:1)
0:1 Frankowski 45’
1:1 Cichoń 75’
1:2 Jop 77’
Widzew Łódź: Ludwikowski - Gostyński, Stasiak, Boldt, Chrzanowski, Seweryn, Urbaniak, Terlecki (67’ César Pérez), Morawski (46’ Darci), Giuliano, (65’ Mrvaljević), Cichoń
Wisła Kraków: Piekutowski - Kuzera, Głowacki, Jop, Paszulewicz - Uche, Strąk, Szymkowiak (75’Moskal), Piotr Brożek (82’ Pater) - Kuźba (67’ Dubicki), Frankowski