Defensor Wisły po meczu w stolicy.
„Nigdy nie przegrałem 0:7, na pewno nie na poziomie seniorskim. Nawet nie wiem, co mam powiedzieć, jedynie to, że trzeba trenować, trenować i jeszcze raz trenować, a także spróbować zdobyć punkty w następnym meczu, to jedna droga, by z tego dołka wyjść. Graliśmy żenująco, bez jakiegokolwiek ładu, każdy stały fragment w wykonaniu przeciwników to zagrożenie, dużo strat” - tak zakończone spotkanie podsumował Burliga.
Wyjść z opresji
Po porażce z wicemistrzem Polski krakowianie znaleźli się w strefie spadkowej, dołączając do pogrążonych w kryzysie Arki Gdynia i Korony Kielce. Punktami z krakowską drużyną zrównał się ŁKS, który w starciu beniaminków okazał się lepszy od Rakowa i wyprzedza Białą Gwiazdę dzięki lepszemu bilansowi bramek. „Mentalnie jesteśmy niemalże na samym dnie. Nie wyobrażam sobie porażki wyższej niż 0:7. Wchodzimy w mecz, od razu dostajemy bramkę, jednak to nie jest wytłumaczenie, bo można przegrywać i się podnieść. Próbowaliśmy biegać, grać, jednak wszystko wyglądało po prostu słabo”. Czy po takim rezultacie przegrana drużyna może mieć jakiekolwiek widoki na odwrócenie niekorzystnej serii? „Nadzieja jest, do końca jest ciągle ponad 20 meczów, Wisła Płock też notowała fatalną serię, a jednak się podniosła. Musimy usiąść, porozmawiać, mocno trenować i zacząć zdobywać punkty. Każdy powinien spojrzeć na siebie i mocno pracować na treningach” - dodał obrońca.
Cenna lekcja pokory
Porażka w tak wysokim wymiarze wymusza pytanie o wizję zmiany niekorzystnej rzeczywistości. Na czym Wiślacy chcą budować lepsze jutro? „Mamy kilku naprawdę dojrzałych zawodników, którzy w swoich karierach przezwyciężyli rozmaite trudności i wyszli z niesamowitych opresji. Wiele różnych momentów w życiu przeżyłem i wiem, że na pewno się nie poddam” - tak rozmowę zakończył Burliga.