Biała Gwiazda reprezentuje kraj.
Mistrzostwa Świata w 1974 były pierwszym turniejem od 36 lat, do którego udało się awansować piłkarskiej reprezentacji Polski. Nie było to łatwe zadanie, ponieważ na drodze Polaków stanęły takie zespoły jak Anglia czy Walia. Mimo tego nasi reprezentanci poradzili sobie z przeciwnikami i jak się później okazało, zostali prawdziwą rewelacją tego turnieju.
W drodze po medal...
Swój pierwszy mecz na tych mistrzostwach Polacy rozegrali 15 czerwca 1974 roku. Ich przeciwnikiem była reprezentacja Argentyny, która w swoim składzie posiadała wielu bardzo utalentowanych zawodników. Cały mecz o wiele lepiej zaczął się dla naszych piłkarzy. Najpierw Grzegorz Lato wykorzystał fatalny w skutkach błąd argentyńskiego bramkarza i wpakował piłkę do siatki, a kilka chwil później udanie zagrał na lewą stronę do Szarmacha, który nie miał problemów z pokonaniem golkipera naszego rywala. Kolejna bramka padła dopiero w 61. minucie meczu, kiedy to Ramón Heredia pokonał Jana Tomaszewskiego. Dwie minuty później było już jednak 3:1. Ponownie błąd bramkarza wykorzystał Lato, który ubiegł argentyńskiego obrońcę i umieścił piłkę w siatce. Argentyna zdołała strzelić jeszcze jedną bramkę, ale to było wszystko, na co stać było w tamtym dniu naszych rywali, którzy musieli uznać wyższość Biało-Czerwonych.
Cztery dni później Polacy mierzyli się z reprezentacją, która zdecydowanie nie była traktowana w kategorii faworyta turnieju. Polacy szybko pokazali w tym meczu Haitańczykom, kto jest górą. Po dwóch bramkach Lato, trzech golach Szarmacha i po jednym Gorgonia oraz Deyny, nasza reprezentacja pewnie pokonała rywala aż 7:0, co sprawiło, że po dwóch spotkaniach na jej koncie widniał komplet zwycięstw. Mecz z Haiti na Olympiastadion rozgrywany był w obecności 25 tysięcy sympatyków futbolu.
Ostatnim meczem w „polskiej” grupie był pojedynek z wicemistrzami świata – Włochami, z którymi Polacy zagrali bardzo dobrze. Mimo że w składzie naszych rywali było wielu wspaniałych zawodników, to na przerwę Włosi schodzili tracąc dwie bramki do Biało-Czerwonych! Najpierw Szarmach pokonał Dino Zoffa, a później Deyna strzelił bramkę, która dla wielu była najpiękniejszą bramką tych mistrzostw. Dopiero w końcówce spotkania włoscy piłkarze zdołali strzelić kontaktowego gola, a stało się to za sprawą Fabio Capello, który w 86. minucie pokonał naszego golkipera.
W kolejnej fazie turnieju Polacy rozegrali mecz ze Szwecją. Na dobrze już znanym Neckarstadion w obecności 40 tysięcy kibiców, reprezentacja Polski podejmowała zespół, który w swojej grupie zajął drugie miejsce, zaraz za Holandią, a przed Bułgarią i Urugwajem. Jedyny gol w tym spotkaniu padł w 40. minucie, a jego strzelcem był Polak - Grzegorz Lato. Szwedzi bliscy byli wyrównania wyniku, jednak w drugiej połowie nie wykorzystali rzutu karnego. Warto zanotować, że w 62. minucie jeden z zawodników Wisły Kraków, Kazimierz Kmiecik zmienił Andrzeja Szarmacha, spędzając wówczas na boisku blisko pół godziny.
Cztery dni po spotkaniu ze Szwecją przyszedł czas na starcie z reprezentacją Jugosławii. Na Waldstadion we Frankfurcie, w obecności 55 tysięcy widzów, Polacy zwyciężyli po bramkach Deyny i Lato. Jedyną bramkę dla Jugosławii strzelił w 43. minucie Stanislav Karasi.
Mecz na wodzie
3 lipca 1974 roku odbyło się jedno z najbardziej szalonych spotkań w historii futbolu. Mecz, który zdaniem wielu nie miał prawa się odbyć. Z powodu ulewy, jaka przeszła tego dnia nad stadionem zastanawiano się nad odwołaniem spotkania, które jednak ostatecznie odbyło się z 30-minutowym opóźnieniem. Dobra dyspozycja bramkarza rywali sprawiła, że mimo wyraźnej przewagi w trakcie pierwszej połowy Polakom nie udało się strzelić gola. W drugiej części gry to gospodarze turnieju doszli do głosu i w 76. minucie za sprawą strzału Gerharda Müllera wyszli na prowadzenie. Chwilę później na boisku pojawił się Kazimierz Kmiecik, wynik jednak nie uległ zmianie i to reprezentacja RFN mogła cieszyć się z awansu do finału, a Polakom pozostało walczyć w meczu o trzecie miejsce, co i tak było bardzo dużym sukcesem.
Potyczka o brąz
W meczu o trzecie miejsce na drodze Biało-Czerwonych stanęła reprezentacja Brazylii, która postrzegana była jako jeden z faworytów do wygrania tego turnieju. Trudno się dziwić, gdyż na poprzednich mistrzostwach świata to właśnie ona okazała się najlepsza. Mimo tego że w składzie Canarinhos wystąpili tacy zawodnicy jak chociażby Dirceu czy Rivelino, Polacy pokazali się z bardzo dobrej strony, a jedyną bramkę w 78. minucie strzelił Lato. Było to jego siódme trafienie na tej imprezie, co sprawiło, że został turniejowym królem strzelców. Polacy, wygrywając z Brazylią, sprawili niemałą sensację i zajęli trzecie miejsce, zapisując się na kartach historii oraz odnosząc jeden z największych sukcesów w historii polskiej piłki nożnej.
Wiślacy na Mistrzostwach Świata
Oprócz wspomnianego wcześniej Kazimierza Kmiecika selekcjoner piłkarskiej reprezentacji Polski - Kazimierz Górski - powołał na mistrzostwa jeszcze kilku zawodników, którzy grali wówczas w Wiśle Kraków. Wśród wybrańców znaleźli się tacy piłkarze jak Antoni Szymanowski, Adam Musiał, Zdzisław Kapka czy Marek Kusto. Największą liczbą rozegranych spotkań może pochwalić się Szymanowski, który wystąpił we wszystkich siedmiu meczach.