Wspominamy debiut Baszcza.
Marcin Baszczyński urodził się 7 czerwca 1977 roku w Rudzie Śląskiej. Swoje pierwsze kroki w futbolu stawiał w drużynie Pogoni Nowy Bytom. Co ciekawe, „Baszczu” na początku swojej piłkarskiej kariery występował na pozycji pomocnika lub napastnika. Gdy miał zaledwie 16 lat pokazał się z bardzo dobrej strony w meczu Pogoni Nowy Bytom, która rywalizowała wówczas z Ruchem i działacze chorzowskiego klubu zaczęli bliżej przyglądać się młodemu zawodnikowi. Zainteresowanie było tak duże, że transfer doszedł do skutku, a Baszczyński został graczem Niebieskich, którzy wówczas występowali na drugim poziomie rozgrywkowym. Niedługo później awansowali do Ekstraklasy.
Piłkarz urodzony w Rudzie Śląskiej zadebiutował na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Polsce 27 lipca 1996 roku. Ruch grał wtedy mecz z Górnikiem Zabrze. Chorzowianie musieli uznać wówczas wyższość zabrzańskiego klubu i przegrali 1:2. Z biegiem czasu Marcin Baszczyński stał się podstawowym piłkarzem swojego klubu, a dla wielu był graczem, bez którego nie wyobrażano sobie meczów Niebieskich. Latem 2000 roku odszedł z Ruchu i podpisał kontrakt z nowym zespołem. Tym razem wybór padł na krakowską Wisłę, z którą związał się pięcioletnią umową.
W 1. kolejce nowego sezonu ówczesny trener Białej Gwiazdy Orest Lenczyk postanowił, że nowy nabytek Wiślaków rozpocznie spotkanie z Ruchem Radzionków w wyjściowym składzie. Od początku trwania spotkania to krakowianie byli stroną dominującą, jednak przez dłuższy czas nie potrafili udokumentować swojej przewagi zdobyciem gola. W 21. minucie gry na strzał z dużej odległości zdecydował się Czerwiec. Bramkarz Ruchu dobrze odbił piłkę, ale przy dobitce Frankowskiego nie miał już szans. Warto podkreślić, że był to pierwszy strzał na bramkę rywali.
Po stracie pierwszej bramki goście ruszyli do zdecydowanie częstszych ataków. Krakowianie starali się zaskoczyć przeciwnika akcjami z kontry, jednak żadna z tych prób się nie powiodła i pierwsza część meczu zakończyła się wynikiem 1:0 dla zespołu spod Wawelu.
Więcej goli po przerwie
Druga część meczu upłynęła już pod dyktando Białej Gwiazdy, która dosyć szybko pozbawiła wszelkich złudzeń przyjezdnych z Radzionkowa. W 53. minucie meczu Kamil Kosowski „zatańczył” na lewym skrzydle i odegrał piłkę na ok. 13. metr od bramki strzeżonej przez Klytte. Tam przepuścił ją Tomasz Frankowski, który wiedział, że w dogodnej sytuacji znajduje się Ryszard Czerwiec. Pomocnik bez większego trudu pokonał bramkarza i podwyższył wynik rywalizacji.
Po upływie niespełna 15 minut od drugiej bramki, Wiślacy po raz kolejny mogli cieszyć się ze zdobycia gola. Tym razem wszystko zaczęło się od Marcina Baszczyńskiego, który wrzucił piłkę z autu do Nicińskiego. „Nitka” bez wahania przedłużył zagranie do Marka Zająca, a ten strzałem z woleja pokonał bramkarza gości. Wynik meczu ustalił za to Maciej Żurawski, wykorzystując dobre podanie drugiego z ówczesnych debiutantów - Łukasza Sosina.
„Pamiętam to spotkanie doskonale. Byłem tego dnia niezwykle podenerwowany, co w pewnym sensie przełożyło się na jedną z sytuacji boiskowych. W którymś momencie walczyłem bez piłki, w dodatku nazbyt ostro z jednym z przeciwników, co mogło się dla mnie skończyć karnym opuszczeniem placu gry. Nie omieszkał mi tego wypomnieć po zejściu do szatni trener Lenczyk, ale ogólnie był to dla mnie fajny debiut, choć trochę dziwny, bo wystawiony zostałem w pierwszej połowie na nietypowej dla siebie pozycji stopera” - tak Marcin Baszczyński opisywał swój debiut w barwach krakowskiej Wisły.
Wisła Kraków - Ruch Radzionków 4:0 (1:0)
1:0 Frankowski 20'
2:0 Czerwiec 52'
3:0 Zając 65'
4:0 Żurawski 75'
Marcin Baszczyński podczas swojej przygody w krakowskim klubie rozegrał 334 mecze. W 300 z nich grał w pełnym wymiarze czasowym. Miał okazję zagrać także w 52 spotkaniach w ramach europejskich pucharów, co przez długi czas było najlepszym wynikiem w Polsce. „Baszczu” we wszystkich meczach dla Białej Gwiazdy strzelił dwanaście bramek.