Wspominamy rocznicę urodzin jednego z założycieli Wisły.
Wiele lat później Roman Wilczyński spisał swoje wspomnienia, w których przekazał szereg bezcennych informacji o początkach klubu. Precyzował między innymi, że spotkanie założycielskie odbyło się wiosną 1906 roku, że uzasadnieniem dla wybranej nazwy klubu był motyw patriotyczny (rzeka Wisła łączyła Polaków ze wszystkich trzech zaborów) i że stroje dla młodych zawodników uszyła mama jednego z nich.
„Przychodziliśmy na Błonia codziennie, więc znano nas już dobrze i mówiono: Wiślacy już przyszli. I w mig mieliśmy partnerów. Zapał do gry był tak wielki, że nie było nawet czasu poznać naszych przeciwników, bo i ci nie mówili nic o sobie, ale wiedzieliśmy tylko, że byli w mundurkach i to nam w zupełności wystarczało” - tak Wilczyński opisywał pierwsze dni i tygodnie istnienia klubu.
Wilczyński w 1966 roku w liście przesłanym do redakcji Echa Krakowa wyjaśnił także, skąd pochodzi popularny na polskich boiskach okrzyk „sędzia kalosz”. Tę anegdotę warto przytoczyć w całości, okazuje się bowiem, że pierwotnie wcale nie chodziło o dezaprobatę dla arbitra:
„W 1907 r. graliśmy w Wadowicach z klubem gimnazjalnym. Na boisku znalazł się również odświętnie ubrany pan z gwizdkiem - jako sędzia zawodów. Zachmurzone niebo groziło deszczem. Zaczęliśmy grać. Strzelamy Wadowicom jednego, drugiego i trzeciego gola. Zaczyna pokropywać, a po chwili lać na dobre - boisko, robi się błotniste. Usłużni kibice widząc, że sędzia gotów zrejterować, podali mu otwarty parasol i kalosze. Arbiter przyjął tę usługę z całym uznaniem. W tym czasie pada dalszy goli dla Wisły. Od tej chwili sędzia postanowił ratować swoich i każdą piłkę, znajdującą się w jego zasięgu, wykopywać w kierunku bramki Wisły. Nie reagowaliśmy na to. Przy jednym takim wykopie sędziego za piłką poleciał także jego kalosz, czego arbiter nie zauważył. Wtedy to padły pod adresem prowadzącego zawody okrzyki kibiców „sędzia kalosz”. Nie były to słowa obrazy, lecz raczej chodziło o to, aby zwrócić uwagę sędziemu, że zgubił kalosz. Mecz wygraliśmy 7:0 i i na tych to zawodach zrodził się wspomniany okrzyk” (Echo Krakowa, 13.12.1966).
Roman Wilczyński był kapitanem Wojska Polskiego. Z Towarzystwem Sportowym związany był przez całe swoje życie - w latach 30. zasiadał w zarządzie Wisły, po II Wojnie Światowej działał w Radzie Seniorów Białej Gwiazdy. Zmarł 10 listopada 1973 roku i spoczywa na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie.