Derby? To trzeba usiąść i na spokojnie pomyśleć. Od piątkowego starcia minęły już dwa dni. Emocje nieco opadły, chociaż to, co działo się na boisku i trybunach, zapewne jeszcze na długo pozostanie w naszej pamięci.
Zacznijmy od wyniku. Remis należy przyjąć z pokorą. Chociaż statystyki poprzednich spotkań zdecydowanie przemawiały na naszą korzyść, a brak kibiców mógł tylko poprawić koncentrację zawodników, nie możemy zapominać o tym, jakie wyniki Wisła notowała w najbliższej przeszłości. Jeden punkt zdobyty na trudnym terenie i w trudnej sytuacji to całkiem uczciwa propozycja.
Przejdźmy dalej. Trener. Peter Hyballa zrobił dobre wrażenie na konferencji i jeszcze lepsze przed meczem, gdy zdecydował się zrezygnować z Łukasza Burligi. W tak krótkim czasie wiele zdziałać nie mógł, jednak nie można mu odmówić niesamowitej wiedzy, doświadczenia i ambicji. W pierwszej połowie Biała Gwiazda wyglądała naprawdę przyzwoicie, a gdyby nie czerwona kartka Brown Forbesa, z pewnością mogłaby wyglądać jeszcze lepiej. Krótkoterminowy wpływ nowej miotły został zauważony, a dłuższa współpraca zapowiada się co najmniej interesująco.
Zawodnicy. Kto na plus? Yaw Yeboah po raz kolejny udowodnił, że wyrasta ponad ligową przeciętność. Dawid Szot imponuje odwagą i determinacją, niezależnie od sektora boiska. Reszta zaprezentowała się na szkolną czwórkę. Przy nazwisku Szota można postawić mały minus za kolejną próbę wymuszenia rzutu karnego, a obok zawodnika z numerem 99 ten sam negatywny komentarz należy się za zbyt ekspresyjną walkę w powietrzu. Na uwagę zasłużył także Mateusz Lis, który brak czerwonej kartki zawdzięcza tylko i wyłącznie roztargnieniu sędziego.
Co do Szanownego Pana Daniela Stefańskiego… Na jego temat powiedziano już wszystko. Tak jak kiedyś Marcina Robaka oskarżano o śmierć Jezusa, teraz życiową partnerkę arbitra obarczono zarzutem kibicowania Wiśle. Oczywiście ta pokrętna logika władz Cracovii miała wytłumaczyć słabą dyspozycję rozjemcy tego spotkania i wątpliwą krzywdę, jaką ten przeciętnej jakości „fachowiec” wyrządził naszej sąsiadce. Błędy? Brak żółtej kartki dla Sergiu Hanki, który już w początkowych minutach faulował Szota, niezasłużony pierwszy kartonik dla Brown Forbesa, zbyt niski wymiar kary dla golkipera Białej Gwiazdy i ogólna nieporadność, która tylko niepotrzebnie podsycała emocje. Jak dobrze zauważył jeden z komentatorów z ramienia Canal +, gdyby na trybunach zasiedli kibice, mogłoby być różnie. Na pewno niezbyt przyjemnie. Rzut karny dla Wisły? Zagranie ręką Szymonowicza, tu kontrowersji nie ma. Jedenastka dla Pasów? Mehremić odbił piłkę barkiem, chociaż w tej sytuacji każdy widzi to, co chce. Gol dla gospodarzy? Czy tam przypadkiem nie było przewinienia na Żukowie? Najprawdopodobniej na Wyspach przynajmniej połowa sędziów użyłaby gwizdka, a po analizie VAR liczba ta zwiększyłaby się do 75%.
Pan Stefański zasłużył na dłuższy odpoczynek od pracy, jednak na pewno nie zasłużył na wyzwiska, jakie padały pod jego adresem z loży zajmowanej przez miejscową wierchuszkę. To, co towarzystwo reprezentowane przez profesora Janusza Filipiaka, wiceprezesa klubu Jakuba Tabisza i posła na Sejm Ireneusza Rasia manifestowało podczas derbowej rywalizacji, po prostu nie przystoi tak eksponowanym personom. Miejmy nadzieję, Cracovia w następnym oświadczeniu potępi zachowanie swoich… władz. Czyli już wiemy, że tego nie zrobi. Jednak kibice drużyny z Kałuży nie powinni martwić się o swoją przyszłość. W końcu ich nowa ofensywa dała się poznać z jak najlepszej strony – tercet Filipiak-Tabisz-Raś z pewnością był bardziej skuteczny i efektowny od piłkarzy w pasiastych koszulkach. Może to wspomniana trójka powinna wystąpić w kolejnym spotkaniu? Trenerze Probierz, co trener na to?
(Michał Stompór)